Sposób, w jaki Jacek Sobota przy pomocy pomysłów rodem z fantastyki umie tchnąć życie w zdawałoby się zwietrzałe już nieco schematy i konwencje czarnego kryminału może budzić jedynie uznanie. Oto detektyw Dvoyatchny, zmęczona życiem iście Chandlerowska postać jak gdyby potępionego już za życia łapsa na co dzień zanurzonego w brudnych odmętach Miasta-Molocha i cuchnących sprawach jego najgorszej, starej Wschodniej Dzielnicy zwanej – jakże metaforycznie – Doliną. Oto pulsujące koszmarnym życiem, Miasto-Moloch, które „jest jak monstrualny, umierający, gnijący organizm”, istny anus mundi, zbiornik odpadów i nieczystości świata, inferno. Do tego pozornie tylko banalni, w gruncie rzeczy natomiast trzymający w zanadrzu niejedną złą tajemnicę cyniczni albo posępni detektywi. I jeszcze fascynujące kobiety o zwierzęcym wdzięku i niebezpiecznych zwyczajach, niepospolici pospolici złoczyńcy i biznesmeni, czyli ci, których skala przestępstwa zaprowadziła na wielkomiejskie salony, a także inne postacie o zadziwiającej nieraz, jak na ich status społeczny, postawie wobec życia i przekonaniach. Do tego wszystkiego dodać należy koniecznie zdumiewające, jak na taki wyzuty z elementarnej nieraz kultury, rządzący się brutalnymi prawami świat, pokłady erudycji, którą pięknie i nieustająco raczy tu każdy każdego w każdej niemalże sytuacji. Całość utrzymana jest w klimacie wybitnie noir, jak te plugawe, podejrzane spelunki, w których dzieje się spora część akcji. W sumie „Padlina” to zbiór opowiadań, w których sen wymieszany z jawą, zmęczenie z grozą, resztki szacunku bohaterów do siebie z ich olbrzymimi pokładami nieufności. To zbiór, w którym atmosfera nie tyle nawet jest Chandlerowska (choć Mistrz jest tu mocno obecny), co po prostu, jak sugeruje autor, normalna, rzeczywista. I trochę jest chyba tak, jak gdyby pod wszystkimi wykorzystanymi sposobami opowiadania, przy użyciu wszystkich pisarskich sztuczek, z jakich skorzystał, Jacek Sobota najbardziej pragnął przemycić tak zwane samo życie, jego możliwie najwierniejszy obraz. Rzecz jasna – i tu dochodzimy do sedna – świat taki nie jest i wyłącznie za sprawą niebywałego talentu autorowi „Głosu Boga” udaje się tak czytelnika ustawić, by ten przez chwilę wierzył w ten zimny, perfekcyjnie wykonany obraz. Lecz to, ze mu się to udaje, jest właśnie świadectwem literackiego zwycięstwa. Z przyjemnością czyta się więc o tajemniczych zabójstwach, niezwykłych motywacjach, splocie tego, co fantastyczne i niemożliwe, z tym co najkoszmarniej realne.
Jacek Sobota, „Padlina”, Wydawnictwo Dolnośląskie, Poznań 2006.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.