W naszym zwyczajnym świecie jest wykładowcą uniwersyteckim w średnim wieku, antropologiem i znawcą mitów. Wyróżnia go może jedynie to, że ma stary motor BMW z przyczepą, który nazywa pieszczotliwie Marlene. W Krainie Pomiędzy, zwanej też czasem Czyśćcem, przeistacza się jednak w kogoś znacznie niezwyklejszego: w samozwańczego przewodnika dusz, który niczym współczesny Charon, dysponujący szamańską mocą, wiedzą i talentami pozwala temu, co zostaje z człowieka po śmierci, udać się w dalszą wędrówkę w zaświaty. Taki jest główny bohater nowej, błyskotliwie napisanej powieści Jarosława Grzędowicza i trzeba przyznać, że bohater ten robi wrażenie. Zresztą cała powieść, „Popiół i kurz”, której prologiem i inspiracją stało się świetne, znane opowiadanie Grzędowicza „Obol dla Lilith”, to dzieło intrygujące, dopracowane, miejscami wprost – trudno nie użyć tego słowa – znakomite. Swoista jest tutaj aura sennego koszmaru, w jakiej rozgrywa się akcja tej prozy. Misternie oddany jest klimat nieprzyjemnej, pełnej popiołu, kurzu i duchów krainy, więżącej dusze zmarłych między ziemią a niebem. Do tego dochodzi dynamika perypetii głównego bohatera, czyli fabuła trzymająca w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Wreszcie rzecz nienajbłahsza: to powieść o czymś. Zaświat Grzędowicza jest bowiem obmyślony w szczegółach fantazyjnych, lecz by go stworzyć autor przekopał się przez bibliotekę. I to widać. I to jest duża zaleta. Jarosław Grzędowicz nie poprzestał na stworzeniu brawurowej kreacji pościgów, bijatyk i seksu, on splótł umiejętnie historię odszczepieńczej sekty, która być może istniała, z wiedzą etnograficzną, dotyczącą ludów Północy – i wszystko to sprzedał w pakiecie. Dokładając do tego kryminalną zagadkę, mniej może erudycyjną niż ta z „Imienia róży”, na pewno za to dorównującą tej z „Kodu Leonarda Da Vinci”. W sumie powstała książka, która dla niejednego czytelnika skończy się przykro, bo się skończy. I choć wielu czeka już niecierpliwie na kolejny tom „Pana Lodowego Ogrodu”, to gdyby Jarosław Grzędowicz zechciał raz jeszcze opisać zaświaty po tym, co stało się z nimi w „Popiele i kurzu”, nikt nie miałby mu tego na pewno za złe. Byle było tak samo ciekawie.
Jarosław Grzędowicz, „Popiół i kurz”, Fabryka Słów, Lublin 2006.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.