Trzeba docenić wysiłki Feliksa W. Kresa, mające na celu stworzenie opisu alternatywnego, pełnego niesamowitości i grozy świata roku 1694. Księstwa Hostenne, Saywanee, królestwa Arelay, Nordii i wszystko inne, co wymyślił Kres, to literatura szpady, magii i grozy na bardzo wysokim poziomie. Krainy wymyślone przez Kresa, zapełnione szlachetnymi lub mniej szlachetnymi kawalerami, zręcznie używającymi białej broni, to miejsca tajemnicze. Łatwo tu o upiory i spotkanie z żywymi trupami, sporo tu także karczm, tajemniczych ruin, budzących strach odludzi, oraz zamków, w których rządzi niebezpieczna magia. Styl, w jakim pisze Kres, jest jak epoka, o której po części mówi: ozdobny i wysmakowany. „Piekło i szpada” to literatura bynajmniej nienadająca się do lektury błyskawicznej i jednorazowej. Pewna powolność w prowadzeniu narracji, jaką proponuje Kres, to coś, co nie każdemu czytelnikowi, zwłaszcza oczekującemu szybkich zwrotów akcji, przypadnie do gustu. Ten zbiór opowieści zaczyna smakować dopiero, kiedy czytelnik zrozumie, że nie tylko przygody, pojedynki i sceny grozy są tutaj ważne. Ponieważ cały urok pisarstwa Kresa leży w tym, że jego opowieści płyną swoistym, celowo anachronicznym rytmem. Kiedy polubi się ten sposób opowiadania, wtedy światy Hostenne, Saywanee i in., oraz zaludniające je postacie, cały magiczny klimat, który stworzył Feliks W. Kres, zaczyna żyć bardzo mocno. Wtedy też lektura tej książki naprawdę może sprawić przyjemność. Trzeba tylko pozwolić sobie na luksus pewnego braku pośpiechu. Bo to jest książka – i trzeba to jasno powiedzieć – dla cierpliwych.
Feliks W. Kres, „Piekło i szpada”. Fabryka Słów, Lublin 2006.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.