„Newton, Einstein i McElroy – mówi narrator „Chindi” – mieli szczęście: żyli w czasach, kiedy natura rzeczy pozostawała tajemnicą. Jednak w epoce Pete’a Damona nie zostało już wiele tajemnic do rozpracowania.” Jeśli uznamy, że „epoka Damona” to też nasze czasy, nie dziwi, że członkowie Stowarzyszenia na rzecz Kontaktu określani są mianem „świrów” i „maniaków”. Mimo wszystko, to właśnie Stowarzyszenie stać na sfinansowanie ekscentrycznej wyprawy pod dowództwem kapitan Priscilli Hutchins, bohaterki znanej czytelnikom z „Bożej klepsydry” McDevitta. Wyprawa ma na celu odnalezienie rasy, która pozostawiła w kosmosie sieć satelitów pozwalających na podglądanie innych cywilizacji. Obcy zostają w pewnym momencie nazwani chindi, co stanowi nawiązanie do legend Nawahów o tzw. duchu nocy. Powieści o kontakcie to, jak wiadomo, zawsze historie o nas, naszej kulturze i sposobie myślenia. Nie inaczej jest u McDevitta, który z epickim rozmachem kreśli panoramę ludzkich zachowań w obliczu zetknięcia z tajemniczym chindi. W tej mądrej, świetnie napisanej książce, odkrywanie kosmosu – jak mówi jedna z bohaterek – „nie przebiega zgodnie z regułami, które chcielibyśmy mu narzucić. Przypomina raczej stanie nocą na przystanku i patrzenie jak facet obok zamienia się w wilkołaka.” Napisać dziś intrygującą, oryginalną powieść o Kontakcie – to nie takie proste. Tym większa zasługa McDevitta, któremu sztuka ta się udała.
Jack McDevitt, „Chindi”. Tłumaczyła Jolanta Pers. Solaris 2010.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.