Grabarz Elizabediath Monck, główny bohater opowiadań zebranych w tomie „Wyjątkowo wredna ceremonia”, to nie tylko znakomitość i niemalże ikona grabarskiego cechu, to także – uwaga – jedna ze świetniej dopracowanych postaci, jakie pojawiły się w polskiej literaturze fantasy ostatnich kilka lat. A sama książka w większości wypełniona jego przygodami (w dwóch ostatnich tekstach zbioru Monck nie występuje) to bez wątpienia znakomicie napisane, pełne dowcipu, świetnych dialogów, doskonałych i przykuwających uwagę scen oraz naprawdę błyskotliwych pomysłów dzieło, które sprawi przyjemność nie tylko zagorzałym fanom gatunku, lecz każdemu, kto zechce sięgnąć po tę książkę. Monckowi, który nie jest grabarzem pospolitym, pijakiem i ordynusem, lecz który ma w sobie szlachetność i godność tak znaczną, że to do niego częstokroć przychodzą ze swoimi problemami inni, przytrafiają się co i rusz niesamowite perypetie, historie zgoła przedziwne, a z tak diabolicznym kunsztem i humorem opowiedziane przez Bochińskiego, że doprawdy trudno się od tej książki oderwać. Grabarz, a często też jego kompani – szermierz i poeta Vito Finito oraz medikus i magik Mattheus Dalambert – trafiają nieustannie jak gdyby w samo oko cyklonu, w sam środek tajemniczego wiru wydarzeń, w którym a to zmuszeni są walczyć z wampirami czy nekromantami, a to przed magicznymi zaklęciami starają się ujść cało z życiem. Oczywiście nie brakuje tu pięknych kobiet, temperamentnych, zmysłowych i rezolutnych. Są też przedziwne stwory, złowrogie miejsca i atmosfera cmentarnej grozy. Ta książka i odmalowana w niej postać grabarza Moncka mają już swoich fanów. Lepiej nie dziwić się temu, tylko czym prędzej sprawdzić samemu, dlaczego.
Tomasz Bochiński, „Wyjątkowo wredna ceremonia”, Fabryka Słów, Lublin 2006.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.