Tatjana Gromaća to młoda (ur.1971) pisarka Chorwacka, autorka wierszy i prozy. Bardzo ambitna, o czym świadczy notka, jaką sama sobie napisała na okładkę „Murzyna”. Można w tej notce przeczytać: „Książki pełne są zbytecznych zdań, chciałam zatem w tej książce napisać tylko te, które są niezbędne. Niezbędne zdania znajdowałam słuchając głosu instynktu. Tak powstała opowieść o prywatnej tożsamości, ale i o tożsamości kolektywnej, o lękach, przemocy, o złu… a tak naprawdę o końcu, o tym, czego się boimy lub też wstydzimy. Moim pragnieniem jest, żeby czytelnik odbierał ją jak najbardziej intymnie, tak jak odbiera się muzykę i, niekiedy, malarstwo.” Przy tak ambitnie zarysowanych planach zaskakiwać może forma „Murzyna”, który składa się z niedużych próz, czasem kilkuzdaniowych, góra półtorastronicowych, ponumerowanych od 1 do 138. Nie są to prozy silnie ze sobą powiązane, raczej fragmenty, wynotowane dialogi, obrazki. W prozach tych obok postaci narratorki pojawiają się osoby matki, ojca, babki, sąsiadów oraz inne, drugoplanowe, a same prozy dotyczą już to zdarzeń codziennych, do bólu banalnych i mogących przytrafić się każdemu, już to niezwyczajnych, stanowiących o odrębności losu bohaterów (tych jednak jest zdecydowanie mniej). Trudno powiedzieć, by była to proza wybitna. Zachwycać się tym – to przesada. Na pewno Tatjana Gromaća ma już swój styl, umie w tym stylu opowiadać o tym, co zaobserwowała lub co podsłuchała, na pewno Gromaća pieczołowicie tworzy swoją prywatną, małą mitologię, na tyle selekcjonując fakty i słowa, by narracja była jak najciekawsza – nie jest to jednak ciekawe za każdym razem tak samo. W zestawieniu z opowiastkami takiej Agłaji Veteranyi, której książki także wydaje Czarne, Gromaća nie wydaje się specjalnie interesująca, ot, jeszcze jedna pisarka z Bałkanów szukająca swojej tożsamości. Tylko gdzieniegdzie przebija w tej prozie coś, co można by nazwać wyjątkowością, w nielicznych miejscach swojej prozy Gromaća wspina się na wyżyny sztuki pisarskiej. W większości przypadków w „Murzynie” jest tak, jak np. w prozie nr 72: „Przeniosłam się do innej starej gospodyni, w której mieszkaniu unosił się zapach naleśników z powidłami śliwkowymi i rumem. Każdej nocy, kiedy wchodziłem do swojego pokoiku i zapalałam światło, na stole czekał na mnie mały talerzyk przykryty białą serwetką. Pod serwetką leżały zawinięte w cienkie ruloniki naleśniki gospodyni.” I już. Koniec obrazka. Czy tak powinna wyglądać porażająca proza o „lękach, przemocy i złu”?
Tatiana Gromaća, „Murzyn”, przeł. Dorota Jovanka Ćirlić, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2005.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.