„W myśl naszej podstawowej hipotezy – piszą Negri i Hardt we wstępie do swojej pracy – suwerenna władza przybrała nową postać, stając się układem narodowych i ponadnarodowych organizmów, złączonych wspólną logiką rządzenia. Tę nową, globalną formę suwerenności nazwaliśmy Imperium.” Czym jest owo Imperium, które zjawiło się w świecie postimperialnym i rzeczywistego znaczenia nabrało we współczesnej, zglobalizowanej rzeczywistości? Negri i Hardt odpowiadają na to pytanie krótko: „Jest więc Imperium paradygmatycznym przykładem biowładzy. Wreszcie, choć wiecznie skąpane we krwi, jaki się ono jako idea niezmiennie nastawiona na pokój – wieczny i wszechogarniający pokój poza historią.” Ta książka to jednak nie tylko subtelna analiza socjologiczna i ekonomiczna, przeprowadzona z punktu widzenia nowoczesnego materializmu dialektycznego. „Imperium” to przede wszystkim swoisty palimpsest „Kapitału” Marksa, próba uczynienia z filozofii, która już jest narzędziem wyjaśniającym rzeczywistość, narzędzia zmieniającego rzeczywistość. To książka ze wszech miar niebezpieczna, gdyż napisana językiem walki i nawołująca do walki. Z kim? Z imperium. Kogo nawołująca? Wszystkich tych, którym nie odpowiada panujący w Imperium system redystrybucji dóbr materialnych i niematerialnych. W pewnym sensie – i nie jest to opinia przesadzona – udało się Negriemu i Hardtowi napisać coś na kształt podręcznika ideologicznego dla współczesnych terrorystów. W „Imperium” aż roi się od uwag gloryfikujących wszystkich, którzy walczą z – jak to ujmuje neomarksistowski język tej publikacji – powszechnie panującym porządkiem. Negri i Hardt o wrogach Imperium piszą z uznaniem: „Wrogowie ci najczęściej nazywani są terrorystami, co jest grubą redukcją pojęciową i terminologiczną, która ma swe korzenie w mentalności policyjnej.” Można przypuszczać, że są na świecie miejsca, gdzie tego typu myślenie, jakie prezentują autorzy „Imperium” i ich zwolennicy, spotyka się z aprobatą. Trudno jednak czytać tę książkę spokojnie tam, gdzie marksiści z ich teoriami pokazali już, w jakim kierunku idą proponowane przez nich zmiany w rzeczywistości. Negri i Hardt – i to jest może w ich książce najbardziej irytujące – zdają się z całkowitym spokojem ignorować rzeczywistość gułagów i bestialstw popełnianych w imieniu równie szczytnych idei, jak te, którym zdają się chcieć patronować. Walka o prawa biedoty, o lepsze jutro, o nowy wspaniały świat – wszystko to krwawo już przerobiono w co najmniej kilku miejscach globu, a jednak wykładowca literatury Michael Hardt i włoski marksista dwukrotnie więziony m.in. za poparcie dla lewackich terrorystów Antonio Negri prezentują swój wyrafinowany, ambitny pamflet z przekonaniem, że terrorem można i należy zmieniać to, co w innym wypadku zmieni się i tak samo – tyle że nieco później. Skąd wiadomo, że chodzi im o terror? Ano stąd, że jak sami piszą: „Lenin dał nam instrumentarium, cały zestaw narzędzi dla wytwarzania antyimperialistycznej podmiotowości.” To tylko tak brzmi niegroźnie.
Michael Hardt, Antonio Negri, „Imperium”. Przeł. Sergiusz Ślusarski i Adam Kołbaniuk, W.A.B., Warszawa 2005.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.