Była to Księga – tekst absolutny, którego lektura
odpowiadała całej dziedzinie lektur możliwych.
Michel Foucault, Szaleństwo i literatura
Nieznośna obecność punktu.
Potrzebne były wszystkie ruiny, by zapanował rozum.
Punkt pulsuje w twej piersi – to serce.
Punkt pulsuje w twej dłoni – to tętno.
Punkt pulsuje w przestrzeni. Słuchasz.
Edmond Jabes, El, albo ostatnia księga
Wieńczący dzieło, siódmy tom monumentalnej „Księgi Pytań” Edmonda Jabesa zaczyna się epigrafami, których tematem jest punkt. Najpierw mamy tu zdanie z Kabały: „Bóg, El, aby się objawić, ukazał się jako punkt.” Następnie fragment listu Jukiela do Sary (głównych bohaterów całego cyklu), w którym mowa o punkcie „poza grą”, punkcie będącym „najwyższą stawką”, punkcie o „wyblakłych kolorach”, na myśl o którym z Jukiela wyrywa się okrzyk: „jakże mnie przeraża!” W końcu zaś mowa jest na tych pierwszych stronach też o tym, że ten „punkt, taki maleńki, zawiera jednak inne punkty zmienione w popiół”. Czym jest ów Jabesowski punkt, o którym zresztą na dalszych stronach jeszcze nie raz jest mowa? Jak go rozumieć? Czy jest on znakiem wieczności, do jakiej aspiruje każda pojedyncza opowieść i zarazem każda księga taka, jak ta? Czy ważna jest jego znikomość, czy powszechność? Czy to wieczność kumuluje w punkcie, czy punkt widoczny jest na tle wieczności? Chodzi o ludzkie życie? O śmierć? O miłość? Nie wiem. Potrafię sobie wszystko to pomyśleć, lecz nie potrafię ustalić jednej i w miarę ostatecznej opinii, jak gdyby w tej delikatnej materii było wiele różnorakich opinii – i każda ważna, każda na temat, każda konieczna do utworzenia nadrzędnego sensu, każda ważna dla zrozumienia tego, o czym Jabes w tak bardzo niezwykłej formie napisał. To wszystko zagadka i w rozszyfrowaniu postawionego przez dzieło Jabesa problemu nie pomaga też motto z Prousta, który definiując niemożliwość miłości pisał o „wszystkich punktach przestrzeni i czasu, jakie zajmował i zajmować będzie” obiekt naszego uczucia (niemożność ogarnięcia tych punktów podważa – wedle Prousta – sens słowa „miłość” tak, jak on je rozumie w całej jego totalności). W ten sposób – to tylko pozornie łatwa konkluzja – „El, albo ostatnia księga” staje się nie tylko zwornikiem dla pozostałych tomów. „El” pokazuje również – i może na tym przede wszystkim zależało Jabesowi – że ta opowieść tylko z jednego punktu widzenia (znowu punkt!) kończy się wraz z ostatnim zapisanym słowem. W istocie „El” jest stwierdzeniem, że cały siedmioksiąg „Księgi Pytań”, choć trwa na papierze złożony z takich słów, jakie możemy przeczytać, to z każdą lekturą jest inną, być może nawet nieskończenie inna książką. Niby to zawsze tak jest i każda nowa lektura zmienia sens dowolnej pozycji, a jednak teksty Jabesa zdają się podlegać tej zasadzie w sposób szczególny, ich sens tak migotliwy, tak hermetyczny i tak zarazem, jak to się nieraz wydaje, drastycznie praktyczny jest podatny na zmianę niczym plamy wywołujące obrazy z naszej podświadomości. „El” jest przy tym jeszcze z tego względu dodatkowo skomplikowanym tomem, że jak w żadnym poprzednim gra tutaj Jabes znaczeniami słów, aliteracyjnymi, iście kabalistycznymi wnioskami wyciąganymi z przestawień pojedynczych liter czy sylab, a całość, jaka się ukazuje jest w jeszcze większym stopniu ruiną i skupiskiem potrzaskanych fragmentów, by użyć metafory Eliota, niż tomy od pierwszego do szóstego. Być może chodziło Jabesowi, taka myśl może przyjść też do głowy, o jak najwierniejsze oddanie procesu entropii, nicestwiącemu nie tylko życiorysy ludzkie, lecz także księgi i to, co niematerialne – idee. Jeśli taki był konstrukcyjny zamysł – powiódł się całkowicie. „El” przypomina w takim odczytaniu ostatni, 64 heksagram „I Cing”, ten, który mówi: „Rzeczy nie mogą się wyczerpać, dlatego na zakończenie występuje heksagram Przed Dokonaniem”. Ostatnia księga nie jest więc może zamknięciem, zwieńczeniem, punktem dojścia. Jest – dzięki swojej sile wyrazu, a zwłaszcza hermetycznej formie – księgą pierwszą. Jest punktem na przecięciu ksiąg, od którego można i warto zacząć lekturę Jabesa, by dowiedzieć się czegoś o ludziach, Bogu i nieskończoności, pozostającej jednym z najtajniejszych pragnień i – niekiedy – objawień związanych z literaturą.
Edmond Jabes, „El, albo ostatnia księga”. Przeł. Adam Wodnicki, posłowie Piotr Matywiecki, Wydawnictwo Austeria, Kraków 2007.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.