„Borges – pisze Alejandro Vaccaro we „Wstępie” – uważany był przez poważną krytykę za pisarza dla pisarzy. Być może do jego zdefiniowania lepiej pasowałoby słowo Mistrz (z wielkiej litery), które to określenie zdecydowanie mu się nie podobało. Natomiast chełpił się książkami, które przeczytał. „Niech inni chełpią się stronicami, jakie napisali; mnie dumą napełniają te, które przeczytałem” – powiedział kiedyś w wyraźnym przesłaniu do młodzieży. Żeby stać się dobrym pisarzem, trzeba być przedtem dobrym czytelnikiem. Jest się kimś ze względu na to, co się czyta, a nie, co się pisze. Z tego punktu widzenia można by chyba bez obawy stwierdzić, że był najważniejszym czytelnikiem w historii ludzkości. Od najwcześniejszej młodości ył łapczywym czytelnikiem i potrafił łączyć tu jakość z ilością. Jego recenzje z przeczytanych książek liczą się na setki – potrafił w kilku linijkach określić, na czym zasadza się istota jakiegoś tekstu.” Za „Wstępem” Vaccaro dział „Klasyka”, a nim: Jorge Luis Borges i Maria Ester Vázquez, „wprowadzenie do literatury angielskiej”. Tekst to niecodzienny już choćby z tego względu, iż jest to próba, o czym mowa w „Prologu”, streszczenia „historii jednej z najbogatszych literatur w ciasnych ramach (…) tomiku”, zadanie, które samym autorom wydaje się „niewykonalnym”. A jednak wykonane zostało. Epoka anglosaksońska, wiek XIV z Chaucerem, potem kilka stron o teatrze elżbietańskim (Szekspir), wreszcie wiek XVII – i tak aż do T.S. Eliota i E.M. Forstera leci błyskawicznie ten przyspieszony kurs, który mimo swojej nikczemnej objętości wart jest zgłębienia nie tylko ze względu na Borgesa. Podobnie z następnym zbiorem, zatytułowanym „Wprowadzenie do literatury amerykańskiej”. Tu jako współautorka występuje Ester Zemborain de Torres Duggan, ale nie to jest ważne, lecz fakt, o którym tak oboje napisali w „Prologu”: „Może warto zwrócić uwagę, ze to kompendium obejmuje tematy, jakich nie ma w obszerniejszych tomach. Na przykład gatunek kryminalny, science fiction, opowiadania z Dzikiego Zachodu i specyficzną poezje czerwonoskórych.” Oto, co Borges i pani Duggan napisali m.in. o początkach literatury SF: „Powieść kryminalna została stopniowo wyparta przez powieść szpiegowską i fantastykę naukową (science fiction). Niektóre opowiadania E.A. Poego (…) zapowiadają już ten ostatni gatunek, ale jego bezspornymi twórcami są Europejczycy: we Francji Juliusz Verne, którego przewidywania okazały się w znacznej mierze prorocze; w Anglii H.G. Wells, którego książki maja w sobie wiele z koszmaru. K. Amis w ten sposób zdefiniował science fiction: „Science fiction jest klasą narracji prozatorskiej przedstawiającą sytuacje, które nie mogłyby się zdarzyć w świecie, jaki znamy, ale są hipotetycznie postulowane na podstawie jakiegoś odkrycia naukowego lub technicznego, albo pseudonaukowego lub pseudotechnicznego, pochodzenia ziemskiego lub pozaziemskiego.” Pierwszymi środkami przekazu popularyzującymi science fiction były czasopisma, nie książki.” Prócz wprowadzeń do dwóch literatur, w „Przeglądzie filozoficzno-literackim” także zbiór typowo Borgesowkich miniatur przeplatanych wierszami: „Atlas”. Zbiór o tyle inny od takich jak „Twórca” czy „Złoto tygrysów”, że zawierający rysunki. Każdy fragment, każdy tytuł, jak pisze Borges w „Prologu” do tego zbioru, „obejmuje pewną całość, stworzona z obrazów i słów”. Hasła „Atlasu” są dziwne, od „Galijskiej bogini” do „O zbawieniu poprzez dzieła”. Najpiękniejsza wydaje mi się w tym zbiorze proza poetycka „La Recoleta” (tak nazywa się, informuje przypis, jeden z cmentarzy w Buenos Aires). Oto ten tekst: „Nie ma tu Isidora Suareza, co poprowadził atak huzarów w bitwie pod Junín, która była zaledwie potyczką i która zmieniła historię Ameryki. Nie ma tu owego Felixa Olavarría, który dzielił z nim kampanie, konspirację, mile, wysoki śnieg, niebezpieczeństwa, przyjaźń i wygnanie. Jest tu proch jego prochu. Nie ma tu mojego dziadka, który pozwolił się zabić po kapitulacji generała Mitre pod La Verde. Nie ma tu mojego ojca, który nauczył mnie nie wierzyć w nieznośna nieśmiertelność. Nie ma tu mojej matki, która wybaczyła mi zbyt wiele rzeczy. Tu, pod epitafiami i krzyżami, nie ma prawie niczego. Nie będzie mnie tutaj. Będą moje włosy i paznokcie, które nie wiedząc, że reszta umarła, będą nadal rosły i będą prochem. Nie będzie mnie tutaj, stanę się częścią zapomnienia, delikatnej substancji, z jakiej utworzony jest wszechświat.” (Przeł. Andrzej Sobol-Jurczykowski). W dziale „Rozprawy” jest jeszcze wart uwagi tekst Marii Zabrano, „Dlaczego się pisze?”, a w nim m.in. zdania: „Pisanie to obrona samotności, w której się przebywa; to działanie, które rodzi się tylko z rzeczywistego odosobnienia, ale z odosobnienia porozumiewawczego, w którym właśnie dzięki oddaleniu się od wszelkich konkretnych rzeczy staje się możliwe odkrycie związków miedzy nimi. Jest to jednak samotność, która potrzebuje obrony, a tym samym – usprawiedliwienia. Pisarz broni swojej samotności, przedstawiając to, co w niej, i wyłącznie w niej, odnajduje. (…) Pisze się po to, by przezwyciężyć klęskę, której doznajemy zawsze, gdy zbyt długo mówimy.”
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.