„Tfu, tfu” to, jak rozumiem intencję autora, odczynianie złego uroku, egzorcyzm straconej miłości, a także splunięcie na to, na co poeta postanowił splunąć. No i dobrze. Wiersze Macierzyńskiego z „Tfu, tfu” są zabawne, ironiczne, melancholijne, formalnie dopracowane, zgryźliwe, sentymentalne, łagodne, ostre, wulgarne, liryczne, i raz jeszcze zabawne. Macierzyński nie szuka pewników, zajmują go paradoksy, pewniki są niebezpieczne, a paradoksy dają do myślenia. Macierzyński to zgrywus, a stworzony przez niego podmiot liryczny lubi podrażnić korę mózgową czytelnika na przykład takim stwierdzeniem: „właściwie przy założeniu że jest Bóg / życie tym bardziej nie ma sensu // nie wolno upijać się wódką / nawet drinkami / nie wolno pisać dobrych wierszy / tylko takie jak ksiądz Twardowski / nie wolno używać wibratorów prezerwatyw ani pompki powiększającej penisa // pytałem / nawet teologowie nie dają jasnych odpowiedzi /(…)// przy założeniu że jest Bóg / za wszystko co lubię czeka mnie kara // życie bez tego założenia jest już wystarczająco okrutne”. Poezja Macierzyńskiego to swoista odmiana ponowoczesnej liryki bluźnierczej, przeciwieństwo, jak myślę, liryki religijnej i dewocyjnej. Macierzyński swobodnie wkracza w te rejony, które poeci religijni i dewocyjni obwarowali licznymi zakazami, dla Macierzyńskiego nie ma tabu innego, niż tabu wiersza spłaszczonego przez dogmaty. To dla poety bardzo korzystne tabu. Wiersze Macierzyńskiego są takie wzruszające – popatrzmy na rzecz całą w sposób „ponowoczesny” – może również z tego powodu, że są śmieszne. Wiersze Macierzyńskiego są takie śmieszne może również tego powodu, że są – dalej niech będzie to spojrzenie „ponowoczesne” – wzruszające. Nie ważne, jaką się przyjmie „ponowoczesną”, czy nie – optykę: wiersze Macierzyńskiego są i wzruszające i śmieszne jednocześnie. To dzisiaj rzadkość? Nie, to zawsze była rzadkość. W wierszu Macierzyńskiego, to też wg mnie zaleta niebagatelna, wszystko, co śmieszne, może się zdarzyć. To zbliża jego poetykę do poetyki innych prześmiewców, Darka Foksa i Krzysztofa Jaworskiego, ale poetyka Macierzyńskiego nic na tym nie traci. Dlaczego tak mało cytatów w tym omówieniu? Bo nie wiedziałem, co wybrać. Tak bywa. Dlatego polecam całość.
Piotr Macierzyński, „Tfu, tfu”, „kolekcja Ha!art”, Fundacja KRAKOWSKA ALTERNATYWA, Kraków 2004.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.