Być może ludzie twórczy, na przykład pisarze nie mogą być bardziej wdzięczni. Nie w sensie „urokliwsi”, lecz: częściej doceniający to, co mają i to, co wciąż mogą zrobić, posiadając talent i zdrowie. Być może ten rodzaj egotyzmu i zaślepienia, jakim wykazują się osoby kreatywne, to rodzaj ewolucyjnie uzasadnionego przystosowania, pozwalającego na rozwój kreatywności w każdych, nawet mniej sprzyjających warunkach. Może to słynne „zimne serce”, o którym pisali Thomas Mann, Czesław Miłosz i tylu innych, nie jest wrodzoną wadą i świadectwem upośledzenia, lecz cennym i koniecznym nabytkiem w procesie rozwoju gatunku. Nie wiem. Nie założyłbym się. To w sumie doskonała wymówka, jeśli chce się zachować swój styl „artystycznego”, swobodnego życia. Swój sposób ironicznego, lekkiego patrzenia na wszystko i – w większości przypadków – nieangażowania się. Ale fakty, fakty mogą nie być po stronie takiego widzenia sztuki i uprawiających ją ludzi. Myślę o tym, oglądając na BBC, CNN czy France24 sceny z Iraku, Syrii, Jemenu, Afganistanu. Myślę o tym, choć w zasadzie trudno o tym myśleć, bo mózg nauczył się ignorować, spychać w niebyt, oddalać i kasować te informacje. Przecież nie mogę tego wszystkiego wchłonąć i przetrawić, to ponad ludzką wrażliwość, to nie dla mnie. Ale te twarze. Twarze zostają w pamięci. Widzę ich rozpacz. Smutek. Gniew. Bezsilność. Niektórzy stracili wszystko. Inni właśnie tracą. Wokół wojna i głód, brak przyszłości, bo przyszłość jest dla tych, którzy wiedzą, że im wolno planować. Ci tutaj nie mają tego luksusu. Patrzę na to i w myśli zaczyna wkradać się wstyd, bo jak każdy piszący potrafię nie dostrzegać świata, tego świata, tej rzeczywistości. Znakomicie udaje mi się nie wykraczać poza czubek własnego nosa. I – choć coraz częściej udaje mi się powstrzymać, zacisnąć zęby i milczeć – wciąż zdarza mi się narzekać na to, co mam i co jeszcze przede mną. A przecież wiem, o ile lepsza jest moja sytuacja. Weźmy dzisiaj. Wstałem zdrowy o świcie. Wypiłem herbatę, czytałem. Pracowałem, zjadłem dobre śniadanie. Mimo obowiązków i zobowiązań, mam czas na pisanie. Mogę oddać się wymyślaniu scen, bohaterów, dialogów. Mogę napisać ten tekst. I przez większość czasu robię to, pracuję tak, jak lubię, nie zdając sobie sprawy, jakie to wielkie szczęście. Być może to za daleko posunięte uogólnienie, ale wydaje mi się, że pisarze (szczególnie ci na dorobku, którzy wciąż nie mają na koncie sukcesów, nie czują się docenieni) nawet nie próbują zdać sobie sprawy z tego, o ileż lepsza jest ich sytuacja od tego, co spotyka codziennie większość ludzi na świecie. Jest nas, piszących i z dostępem do książek oraz kultury, ile procent? Dwa? Trzy w skali całego świata? A mimo to narzekamy?
Ćwiczenie. Napisz na 2-3 strony znormalizowanego maszynopisu (1800-2300 znaków ze spacjami) tekst pt. „Szczęście”. Nie musi być o tobie. Wykorzystaj technikę POKAZYWANIA i DAJ POCZUĆ czytelnikowi zmysłami to, o czym piszesz.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.