Uwaga, pilnuj się. Pisz, kiedy już nie wytrzymujesz, kiedy wydaje ci się, że oszalejesz. a wtedy pisz znowu „to samo”, to znaczy zacznij od nowa, inną drogą, lepiej wyposażony, posiadając większe doświadczenie, dociekać tego, co zawsze. (Ernesto Sábato, „Abaddón – anioł zagłady”, przeł. Helena Czajka, Znak, Kraków 2011.)
Sábato jak zwykle dramatyczny. Ale ma rację. Pisanie lekkie, na luzie, niewymuszone i niemające za podstawę „ciśnienia”, tego swoistego napięcia, jakiego doświadczają piszący, jeśli czują, że temat bierze ich w posiadanie i zaczyna organizować życie – takie pisanie może być sympatyczne, ale raczej nie będzie istotne. Oczywiście, Sábato może się mylić i na pewno ja mogę się mylić. Wydaje mi się jednak, że czytelnik jest w stanie wyczuć, czy książka została napisana w momencie, gdy pisarz już „nie wytrzymywał” i musiał to z siebie wyrzucić, czy też napisał ją ktoś, dla kogo pisanie w każdym momencie to tylko jedna więcej forma przyjemnego spędzania czasu. Dlatego czasem lepiej się powstrzymać. Poczekać, aż naprawdę będziemy czuć, że już dłużej nie da się hamować tego, co domaga się przerzucenia na papier. Można w tym czasie pisać, ćwiczyć styl na mniej wymagających tekstach i formach. Ale to będzie inne pisanie. To drugie, to, które podejmujesz, kiedy wydaje ci się, że oszalejesz, jeśli tego nie zrobisz – to jest zupełnie osobna i wyjątkowa historia.
Zainteresowanych procesem pisarskim zachęcam do sięgnięcia po moją i Jolanty Rawskiej książkę „Po bandzie, czyli jak napisać potencjalny bestseller”. Można ją kupić m.in. na stronie Wydawnictwa Prószyński (kliknij tutaj)
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.