O stanie literatury polskiej. Opera na cienkie głosy
Publikacja zatytułowana „Literatura polska po 1989 roku w świetle teorii Pierre’a Bourdieu” (autorzy: Grzegorz Jankowicz, Piotr Marecki, Alicja Palęcka, Jan Sowa, Tomasz Warczok; wydawca: Korporacja Ha!art, Kraków 2014) jest bardzo ciekawa. Tak ciekawa, że każdy, kto zainteresowany jest literaturą, powinien przeczytać całość (dostępną tutaj). Tekst jest obszerny, materiał zebrano obfity, ale kilka wyimków przytoczę, żeby można było poznać wartość tej pod każdym względem niebanalnej i arcyistotnej (jeśli chce się zrozumieć, jak funkcjonują pisarskie środowiska i obiegi) pracy:
Strona 155: „Siła krytyki literackiej jest znikoma, a sami krytycy także są postrzegani jako nieważni aktorzy, o pozycji twórcy w polu i jego recepcji decydują zatem pośrednicy. W związku z tym, że w dużych wydawnictwach książkę traktuje się projektowo, promocja konkretnego tytułu, zwłaszcza trudniejszego, często zlecana jest na zasadzie outsourcingu agencjom PR-owskim lub agencjom literackim.”
Strona 171-172: „Inną miarą klasyfikacji mogłyby być nagrody. Typologia taka rodzi jednak nowe problemy. Podstawowym pozostaje wyraźnie wyartykułowana w badaniach niepochlebna opinia pisarzy i pisarek o wyróżnieniach (opisana dalej w niniejszej części raportu). W środowisku dominuje brak zaufania wobec wyborów jury i przekonanie, że to wcale nie najlepsi czy najważniejsi twórcy zostają laureatami, a sukces w dużej mierze zależy od kryteriów mniemających nic wspólnego z literaturą, takich jak pozycja w sieciach towarzyskich czy ogólny światopogląd podmiotu fundującego nagrodę (tak jest w przypadku Nike ustanowionej przez Fundację Agory, związaną ze środowiskiem „Gazety Wyborczej”).”
Strona 177-178, rozdział „Habitus literacki, czyli strategie istnienia i działania w polu literatury”, podrozdział „Warsztat pracy pisarskiej”: „Podstawową kwestią, która uderza w wynikach wywiadów, jest relatywnie niewielka samoświadomość motywacji do wyboru kariery pisarza lub pisarki. Podjętą z pełną świadomością decyzję o tym, żeby zająć się literaturą, zadeklarowała mniejszość badanych. Dość często (około jedna czwarta odpowiedzi) pojawiają się stwierdzenia w stylu: „to się po prostu zdarzyło”, „to istniało”, „przez przypadek”, „nie wiem, miałem osiemnaście lat i jakoś tak zacząłem pisać”, „nie mogłabym robić nic innego”, „nic mnie nie skłoniło, bo tak mi wyszło po prostu”, „pisanie było ze mną od urodzenia”, „nie mam bladego pojęcia, skąd to się wzięło”, „nie wiem”, „to jest w domenie […] spraw niewytłumaczalnych, transcendentnych” i tym podobne.
Wśród badanych wskazujących na konkretny powód wyboru kariery literackiej przeważają motywacje osobisto-egzystencjalne: „pisałem już w podstawówce, czuję, że to jest coś, co powinienem robić”, „źle się odnajduję w relacjach, gdy ktoś mówi komuś, co ma robić. Ja też nie lubię komuś mówić, co ma robić, nie lubię tego”, „żeby pokazać światu, jaki jestem zajebisty, inteligentny, twórczy i tak dalej”, „dopełnienie moich zabaw wyobraźnią”, „że mam coś przed sobą, z czego mogę być dumny i co mogę zobaczyć w takim oddzieleniu od siebie”, „poezja jest dla mnie religią”, „to jest jedyny, najpełniejszy sposób funkcjonowania, uczestnictwa w rzeczywistości”, „chęć uwznioślenia siebie” i tym podobne. Część tych wypowiedzi zdaje się interesująca w określonej perspektywie filozoficznej, która uznaje działalność twórczą za strategię walki z alienacją (ujęcie heglowsko-marksowskie), jednak socjologowi, zwłaszcza pracującemu w tradycji Bourdieu’owskiej, nie dostarczają one ciekawych danych. (…) Stosunkowo często – kilkanaście odpowiedzi, około 20% całości – wspominane są motywacje autoteliczne (literatura i zainteresowanie nią jako wartość sama w sobie). (…) Najbardziej interesujące z perspektywy Bourdieu’owskiej jest dość częste (około jedna czwarta badanych) kwestionowanie pisarstwa jako profesji, co dowodzi słabej instytucjonalizacji pola literackiego. Osoby z tej grupy wskazują przede wszystkim na fakt, że tworzenie literatury nie jest zajęciem, z którego da się utrzymać, i dlatego nie postrzegają jej w kategoriach zawodu (a decyzji, aby zostać pisarzem bądź pisarką w kategoriach wyboru kariery zawodowej).”
Mój ulubiony fragment, strony 187-188: „Interesująca zdaje się grupa około 15% badanych, którzy nie tylko nie deklarują zainteresowania kontaktami towarzyskimi w środowisku literackim, ale wręcz negatywnie wypowiadają się o jego stylu życia towarzyskiego. Najczęściej opinie te mają formę miażdżącej krytyki. Oto przykład: „Jeździliśmy wiele, wiele lat temu na Imprezę Literacką X, a w którymś momencie, obserwując to, jak to wszystko wygląda, po prostu doszedłem do jakiegoś takiego strasznego wniosku, że to jest po prostu okropne, że ci wszyscy nieestetyczni, brudni pisarze i pisarki w swetrach, po prostu chlejący wódę do nieprzytomności, staczający się z tych stołów, bełkoczący coś – to było tak nieestetyczne, okropne. Biła od nich jakaś taka straszna frustracja.”
To inna wypowiedź na ten temat: „Ja lubię wypić, ale, kurde, jak się jest na spotkaniu z poetami i po godzinie wszyscy pijani, to jednak przesada. A już zniechęciło mnie totalnie, jak miałem brać udział w Mieście X tam w Imprezie Literackiej X, […] w jakiejś dyskusji, w takiej Restauracji X. Przychodzę, patrzę, trzech dyskutantów i ja czwarty. Każdy nawalony. I tylko jeden już widać, że ma ze dwa promile, drugi, że trzy, a ostatni najlepiej się trzyma. I całe spotkanie było jednym wielkim absurdem, bo ten z tymi trzema promilami to już tak bełkotał, że nawet siebie nie rozumiał. I w tym momencie sobie powiedziałem: „Jestem za stary na takie rzeczy, no sorry”. I się jakoś odciąłem.” (…)
Podsumowanie badacza bezcenne: „Z punktu widzenia teorii Bourdieu interesujące jest użycie w pierwszej wypowiedzi kryteriów estetycznych w celu wyrażenia wartościowania o zasadniczo etycznym charakterze. Jak pokazywał wielokrotnie francuski socjolog, estetyka – obok tak zwanych dobrych manier – to jeden z kluczowych aspektów habitusu i dystynkcji, zasadzających się na kategoriach gustu oraz smaku. Ubiór („swetry”) stanowi pod tym względem szczególnie ważny element. Jest to typowa dla klas dominujących strategia dystynkcji opartej na widzialnych wyznacznikach stopnia akumulacji kapitału kulturowego, który w przeciwieństwie do kapitału materialnego jako taki pozostaje niewidzialny. Fakt, iż zacytowana powyżej wypowiedź to jeden z niewielu (jeśli nie jedyny) przykładów działania tego mechanizmu w środowisku pisarzy, świadczy, że wewnętrzne zróżnicowanie klasowe autorów i autorek jest niewielkie lub że dystynkcja jest ustalana na podstawie innych wyznaczników pozycji klasowej.”
Strona 188-189: „Badani wykazują się dużą zbieżnością stanowisk w ocenie znaczenia kontaktów towarzyskich i znajomości w środowisku dla kariery literackiej. Zdaniem dwóch trzecich rozmówców jest to czynnik pomocny lub nawet bardzo pomocny. Nie zawsze jednak chodzi o układy w sensie patologicznym, choć oczywiście pojawiają się i takie opinie. Oto przykład: „To jest smutny, obrzydliwy rynek, którym gardzę potwornie, bo jest, rynek poezji jest zdominowany przez kilku krytyków literackich, może dziesięciu, może dwunastu, przez dwa, trzy wydawnictwa. I jest to wszystko potwornie zblatowane, gdzie siedzą i piją wódkę, i ocena moja tego, jakby merytoryki, jest to żałosne, żałosne.” A to inna wypowiedź w podobnym tonie: „Myślę, że pojęcie układu stosowane przez Kaczyńskich, ale potraktowane jako narzędzie analizy, a nie fobia ma jakiś tam, z tego coś wynika. Zdarza mi się pójść na kolację świata literackiego, artystycznego, to nagle [wtedy] mam wrażenie, że tam jest grupa trzymająca władzę. Połączenie znanych krytyków literackich, pisarzy, artystów, dyrektorów jakichś instytucji mniej lub bardziej publicznych, ale otrzymujących publiczne dotacje, nagle zaczynam mieć wrażenie, że może coś takiego funkcjonuje regularnie”.”
Wygląda na to, że prawda o pisarzach polskich i literaturze polskiej ostatnich kilku dekad, nie leży gdzieś tam, ona jest na wierzchu, niczym nieprzykryta, nieupiększona.
Zresztą, może to nie jest żaden „raport”? Spójrzmy pod innym kątem. To opera. To „powieść na głosy”, jak książki Swietłany Aleksiejewicz. Te chóry lamentujące nad upadkiem krytyki, utratą statusu i brakami w portfelu. Te na wysokim C pieśni solistów o „pisaniu dla samego pisania” i niemyśleniu o żadnej karierze. Te dudniące basy, zwiastujące koniec wszystkich rzeczy po końcu historii. A potem znów chóry, z ich posępnym przesłaniem. To jest piękne. To jest wstrząsające. Zabawne i do bólu prawdziwe. To jest gotowy scenariusz i przepis na arcydzieło. Krystian Lupa, Krzysztof Warlikowski albo Jan Klata powinni wziąć to na warsztat. Albo Krystyna Janda. Na dekoracje nie wydadzą wiele. Szok publiczności mają gwarantowany. Conrad goli brodę i ogłasza koniec Roku Conradowskiego.
Naprawdę, to jest materiał na operę. Akcja, dramat, humor – wszystko tu jest. I dwa chóry: lamentujących autorów i bezlitosnych, zimnych w ocenie badaczy.
Ponad wszystkim: naprawdę przykry brak godności w cierpieniu.
„Przygnębiał mnie kontrast pomiędzy Gombrowiczem i prawie wszystkimi literatami z Polski, z jakimi miałem okazję rozmawiać. Ich gorycz, wściekłość, ich bełkot, ich babranie się we własnej rozpaczy jakże podkreślały Gombrowiczowski ład, dyscyplinę, kontrolę nad gospodarstwem osoby. Tak nieprawdopodobna odległość, jakby on i oni należeli do rzędu istot z inych planet.” (Czesław Miłosz, „Podzwonne” [w:] Witold Gombrowicz, Czesław Miłosz, „Konfrontacje”, Fundacja Zeszytów Literackich, Warszawa 2015, str. 158.)
.
.
Uwaga! Ostatnia książka Jakuba Winiarskiego to napisany wspólnie z Piotrem Ibrahimem Kalwasem „Archipelag islam. Czas Koranu, czas zmiany. Rozmowy bez cenzury”.
Książkę można zakupić na stronie wydawnictwa Błękitna Kropka:
http://www.blekitna.pl/tytuly/archipelag-islam/
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.