Porada dnia:
Miej wielkie ambicje, ale stawiaj sobie małe cele (J.W.)
Zgadzacie się z tym?
Komentarz. „Testament” Witolda Gombrowicza zaczyna się od przytoczenia fantastycznej, być może zmyślonej anegdoty: „Czytałem kiedyś wspomnienia pewnego alpinisty ze wspinaczki na trudną i wysoką górę. Otóż ten opis był zupełnie sfałszowany, gdyż autor poczuwając się do sportowej skromności pisał ‘lewa noga mi się osunęła i zawisłem przez dziesięć sekund nad przepaścią, póki prawą nogą nie wymacałem wystającego kawałka skały’. Sportowa skromność nie pozwoliła mu uzupełnić tego zdania ogromem przepaści, ogromem wysiłku i ogromem lęku.” Intrygował mnie zawsze ten fragment, dostrzegam w nim bowiem alegorię każdego twórczego życia. Życia, w którym z jednej strony mamy do czynienia z olbrzymimi ambicjami (takimi jak: „napisać bestseller, który podbije świat”, „stworzyć cykl na miarę Larssona/Tolkiena/Martina/Sapkowskiego”, wykreować bohatera jak Holmes/Salander/Geralt/House” itp.), z drugiej zaś z drobnymi codziennymi sprawami, których należy pilnować, aby życie nam się nie rozlazło, nie zamieniło w nie-twórcze nie-życie. Marzący o zdobyciu najwyższej góry alpinista musi pilnować detali i drobiazgów takich jak to, żeby „lewa noga mu się nie osunęła”. Podobnie w literaturze, pisaniu. Marzący o zdobyciu literackich szczytów pisarz czy pisarka powinni, rzecz jasna, mieć potężną wizję sukcesu i śmiało snuć najambitniejsze plany, ale każdego dnia chodzi o to, żeby wstać z łóżka, ogarnąć rzeczywistość, znaleźć czas na podejście do biurka, napisać scenę, akapit, zdanie, linijkę, choćby kilka słów, żeby ruszyć z opowieścią. To są te małe, codzienne cele, z którymi trzeba mierzyć się w drodze na szczyt. Jeśli wyjdzie strona znormalizowanego maszynopisu (1800-2300 zzs), to bardzo dobrze. Jeśli pół strony – też nieźle. Rok, jeśli nieprzestępny, ma 365 dni. 356 dni razy pół strony dziennie to się równa 182 i pół strony tekstu. Maszynopis tej wielkości to już coś (taki wydawca jak W.A.B. wyda wam z niego dzieło grube na niemal 300 stron). Lecz żeby mieć taką książkę napisaną trzeba prócz wielkiej ambicji tego codziennego, czasem żmudnego wysiłku.
Pamiętacie Adama Małysza? Nie jestem wybitnym kibicem sportowym, ale zawsze robiły na mnie wrażenie wywiady, jakie przeprowadzano z naszym mistrzem skoków. Przed zawodami brzmiały one mniej więcej tak:
– To co, wygra pan Kryształową Kulę w tym roku?
– Eeee… hmm… eeee… Mam dziś do oddania w Obersdorfie dwa skoki, eee… Chciałbym, żeby to były dwa dobre skoki…
I wygrywał.
Po zawodach rozmowy z dziennikarzami wyglądały więc tak:
– Dwa piękne skoki w Obersdorfie, panie Adamie, dwa cudowne skoki! Gratulujemy zwycięstwa. To jak, będzie ta Kryształowa Kula w tym roku?
– Eee… hmm… eee… Jedziemy zaraz z drużyną do Garmisch-Partenkirchen. Będę miał tam do oddania dwa skoki. Chciałbym, żeby to były dwa dobre skoki…
– Dziękuję za rozmowę. Z Obersdorfu relacjonował dla państwa…
Rozumiecie?
UWAGA! PISARZ 24/7 to nowy cykl. Możecie go współtworzyć, zamieszczając na stronie grupy „Jak minął twój pisarski tydzień?” na Facebooku stymulującą myśl, fragment wypowiedzi czyjejś lub efekt własnych przemyśleń na temat pisania, uprawiania literatury. Sam będę starał się do końca roku 2018 zamieszczać po jednej myśli co dzień, własnej lub kogoś mądrzejszego. Ale i wy możecie się dołożyć pod tym hasłem: PISARZ 24/7.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.