O percepcji (nie tylko pisarskiej)
Pisał Kafka: „Nie jest konieczne, byś wyszedł z domu. Pozostań przy stole i słuchaj. Nawet nie słuchaj, czekaj tylko. Nawet nie czekaj, bądź całkiem cicho i sam. Świat sam się przed tobą odsłoni, nie może być inaczej, będzie wił się przed tobą w ekstazie.” (Franz Kafka, „Rozważania o grzechu, cierpieniu, nadziei i słusznej drodze”, przeł. Roman Karst [w:] „Dzieła wybrane, t. 1: Ameryka, Nowele i miniatury, Wyrok”, PIW 1994.)
Nie znam pisarza, który nie byłby pod wrażeniem tego aforyzmu Kafki. Tej mikro-medytacji. Tego poematu prozą w pięciu zdaniach. Tylko… Czy to nie naiwne? To znaczy, ja zawsze mam w pamięci słowa Puszkina z listu do Wiazemskiego („Poezja, mój drogi Wiazemski, powinna być nieco głupawa.”), ale nawet nie o to chodzi, i oczywiście Kafka, jeśli pisywał poezje, musiały być one co najmniej tak mądre jak Talmud. Zdaję też sobie sprawę, że sugerowanie naiwności Kafce może (zwłaszcza wielbicielom Kafki) wydać się bluźniercze, a ja, jak Szwejk, samobójców co prawda lubię bardzo, ale się do nich nie zaliczam. Co jednak zrobić, skoro przecież już co najmniej od czasów Davida Hume’a (1711-1776) wiadomo, że człowiek jest tylko wiązką lub zbiorem percepcji następujących po sobie z niewyobrażalną prędkością, będących w ciągłym ruchu, ustawicznie się zmieniających. Ta opinia z okolic roku 1739 najbliższa jest dzisiejszemu podejściu nauki do zagadnienia tożsamości. Im dłużej nad tym rozmyślać, twierdzi Michael Hanlon, autor „10 pytań, na które nauka nie znalazła (jeszcze) odpowiedzi” (przeł. Jakub Góralczyk, WL, Kraków 2011), tym łatwiej zdać sobie sprawę, że nie jest się tą samą osobą, którą było się nawet sekundę temu. „Być może – pisze Hanlon – składasz się z tych samych atomów, ale tylko w przybliżeniu. W ciągu minuty twój metabolizm zużywa 4,5 grama tlenu – to około kwadryliona atomów co 60 sekund. Tryliony molekuł dwutlenku węgla opuszczają twoje płuca, kolejne tryliony łączą się z produktami przemiany materii. W skrócie, chemia komórkowa, która sprawia, że chodzisz jak zegarek, to karuzela nieustannego rozpadu i syntezy.” Gwoździem do trumny koncepcji spójnej tożsamości jest zdanie: „Na poziomie atomowym i molekularnym nie jesteś ani trochę tą samą osobą, którą byłeś minutę temu.” Dodajmy do tego świadomość, że nawet jeżeli usiądę bez ruchu, wciąż będę obracać się z prędkością 725 kilometrów na godzinę wokół osi Ziemi oraz 106200 kilometrów na godzinę wokół Słońca. Zestawmy tylko te fakty. Hanlon ma rację: „Jeżeli moje „ja” ma jakąś definicję, jest to nieokreślony worek narządów i kości, który nieustannie zmienia siebie i swoje otoczenie, twierdząc, że wciąż jest mną.”
To, co wije się przed tobą w ekstazie, to nie świat, ale twoja gnająca wciąż po neuronach (choć ty możesz nie zdawać sobie z tego sprawy) projekcja świata. Tak czy inaczej: „bądź całkiem cicho i sam”. Widowisko warte jest zobaczenia.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.