O różnicy między historykiem a powieściopisarzem (kilka myśli po lekturze Waltera Benjamina i E.M. Forstera)
Historyk bazuje na widzialnych, materialnych dokumentach i przesłankach i nie wie nic o życiu wewnętrznym, ukrytym postaci, o których opowiada. Może je próbować odtworzyć, jak psycholog szkoły psychoanalitycznej, któremu o pacjencie opowiada kolega behawiorysta – nadal jednak będą to tylko przypuszczenia, domysły, w dodatku historyk musi być w ich snuciu bardzo ostrożny, gdyż może zostać oskarżony o „zmyślanie” i „sprzeniewierzenie się misji historyka”. Tak, historyk nie bardzo może dotknąć tego, co ukryte przed oczami ludzi żyjących w tym samym czasie, co osoba, o jakiej pisze (jak i przed nim samym).
Weźmy przypadek arcyksiężnej austriackiej, późniejszej królowej Francji, Marii Antoniny.
Podobno to zazdrosna Madame du Barry, metresa, która musiała usunąć się w cień, gdy Maria Antonina została żoną Ludwika XVI, przypisała Marii Antoninie słowa do dziś uważane za słowa Antoniny: gdy wieśniacy krzyczeli: „Jesteśmy głodni, nie mamy chleba!”, Austriaczka miała odpowiedzieć: „To jedzcie ciastka”. W rzeczywistości to fatalne zdanie znane było już przed stu laty, zanim Antonina pojawiła się we Francji. Przypisywano je najpierw infantce hiszpańskiej – Marii Teresie – żonie Ludwika XIV, pisze o tym J.J. Rousseau w 1737 w VI księdze „Wyznań”; następnie ok. 1752 miała je podobno wygłosić królewska ciotka – Madame Zofia lub Madame Wiktoria. Ale tak już zostało, że kiedy pada zdanie „To jedzcie ciastka” (bądź, w innej wersji: „To niech jedzą ciastka”) myślimy – i może tak myśleć historyk, gdyby nie znał „Wyznań” Russeau i innych źródeł – o Marii Antoninie. Na jej obronę możemy zacytować jeszcze inne słowa, tym razem takie, które na pewno zostały przez nią wypowiedziane. Otóż kiedy wprowadzono ją na rewolucyjny szafot, tuż po godzinie jedenastej 16 października 1793 roku, relacje naocznych świadków mówiły, z jaką godnością i spokojem Maria Antonina szła na śmierć, jak lekko wbiegła na schody szafotu mimo związanych rąk. Możliwe, że już nie mogła doczekać się kresu cierpienia i poniżeń. Wtedy też wypowiedziała ostatnie słowa, przypadkiem, jak należy przypuszczać. Były one skierowane do kata, któremu nieumyślnie nadepnęła na nogę: „Przepraszam, monsieur, zrobiłam to niechcący”.
Wróćmy teraz do naszego HISTORYKA. Ma on te słowa, ma relacje świadków z incydentu na szafocie i nie ma nic więcej. Co gorsza – chcąc pozostać w ramach uprawianego zawodu – nie ma też prawa, by przypisywać Marii Antoninie jakieś życie uczuciowe, myśli („Ale ten kat to niezdara, nie wie, gdzie nogi stawia”) – historyk nie może dodać niczego, o czym nie wspominałyby źródła.
Tymczasem POWIEŚCIOPISARZ… O! powieściopisarz wręcz zobligowany jest do przedstawienia życia wewnętrznego postaci. Powieściopisarz ma obowiązek pokazać życie utajone, życie wewnętrzne, czyli wszystko to, co na co dzień w relacjach międzyludzkich pozostaje ukryte (i musi takim pozostać, jeśli wierzyć zdaniu Pascala, który uważał, że nie byłoby na świecie nawet pary przyjaciół, gdyby ludzie wiedzieli nawzajem, co jeden człowiek o drugim, nawet najbliższym czasem myśli).
Można zatem powiedzieć – to dość oczywista konkluzja – że każdy człowiek ma dwie strony:
– historyczną: to jest to, co człowiek robi i co widzą inni (i o czym mogą powiedzieć historykom albo biografom);
– powieściową: to jest to, co jest każdego człowieka życiem wewnętrznym, utajonym przed oczami bliźnich.
To, co w nas historyczne (widzialne dla innych), to głownie działania. A jeśli motywy, pasje, pragnienia, sny, żądze, lęki czy smutki, to jedynie te, które łatwo da się wydedukować z owych działań.
TU DOCHODZIMY DO SEDNA, DO GŁÓWNEGO ZADANIA AMBITNEJ PROZY POWIEŚCIOWEJ. Otóż głównym zadaniem POWIEŚCIOPISARZA jest wyrażenie i przedstawienie powieściowej strony człowieka. A więc pokazanie tego, co w człowieku, w ludziach – ukryte.
Można powiedzieć, że strona historyczna człowieka nie daje wglądu w człowieczeństwo. Historia mówi nam jedynie, że człowiek, ten czy inny, ZROBIŁ COŚ. Ale DLACZEGO TO ZROBIŁ? O tym możemy dowiedzieć się tylko od obdarzonego wrażliwości, wyobraźnią i zręcznym piórem powieściopisarza.
Jest tu zresztą jeszcze jedna sprawa, o której wypada wspomnieć. Patrząc na ludzi jedynie od strony historycznej, czyli od strony tego, co zrobili – a tak patrzymy głównie np. w życiu codziennym, bo przecież nie budujemy narracji powieściowych o ludziach spotykanych na co dzień – nie mamy szansy na zrozumienie siebie nawzajem. Historia nie daje nam takiej możliwości. Dobrze napisana powieść nie ma z tym najmniejszego problemu. Jak to możliwe? Ponieważ, jeżeli powieściopisarz tak zaplanuje, bohaterowie mogą być zrozumiani całkowicie w ich motywacjach, pragnieniach, czynach. Historyk może nie wiedzieć, czy Maria Antonina powiedziała „Niech jedzą ciastka”, bo była tak naiwna, cyniczna, a może lubiła błaznować niezależnie od sytuacji. Historykowi wolno wyciągać wnioski, ale nie przesądzać, że „zrobiła to, ponieważ…”. Gdyby jednak Maria Antonina była postacią powieściową, autor takiej powieści mógłby napisać bez wahania (niech mi historycy wybaczą historyczne nieścisłości; nie historię tu piszę, lecz kawałek powieściowej, a więc celowo zmyślonej fabuły, która nie ma na celu być historycznie wierną, lecz zajmującą i pobudzającą czytelnika do myślenia):
Maria Antonina była tego dnia w złym humorze. Rano służąca ukłuła ją grzebieniem przy czesaniu, a potem jeszcze królowa potknęła się na schodach, idąc na nużące ją straszliwie codzienne spotkanie z przynoszącym wieści i rachunki szambelanem. Kiedy więc szambelan wspomniał coś o tym, że lud znów stanął pod bramami pałacu, wykrzykując „Nie mamy chleba! Jesteśmy głodni!”, ziewnęła tylko i z wrodzoną zgryźliwością powiedziała: „Nie mają chleba? To powiedzcie im, żeby jedli ciastka.”
Oto tajemnica słów Marii Antoniny (powieściowej) wyjaśniona! Pisarz pokazał motywy, emocje, wszystko to, co ukryte – i wiemy już, czemu ta postać zrobiła tak, jak zrobiła. Teraz możemy Marię Antoninę zrozumieć. A jeśli ktoś obok nas zachowa się podobnie, być może skorzystamy z danego nam przez powieść wzorca i uda nam się zrozumieć też tego kogoś. A przynajmniej tak nam się będzie zdawać. Co też jest – jak mówią współczesne badania psychologiczne dotyczące tego, jak ważne jest dla człowieka poczucie pewności i zrozumiałości świata – cenne.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.