Pamięci Ursuli K. Le Guin (1929-2018)
Najpierw uczymy się używać języka, czytając wzbogacamy słownictwo, poznajemy gramatykę i interpunkcję. („Szanuję przecinki dalece bardziej niż kongresmenów.”) Potem, żeby napisać opowiadanie lub zacząć powieść, o której od dawna myślimy, uczymy się ufać sobie. („I czasem, szczególnie jeżeli jesteś nowy w tej grze, udajesz, zachowując się tak, jak gdybyś wiedział, co robisz, i może nawet ci się upiecze.”) Kiedy nauczysz się ufać sobie – co nie jest łatwe, bo na jednym biegunie mamy tych, którzy jeszcze niczego nie dokonali, a już szykują się na spotkanie agentów, wydawców i wielkich pieniędzy, a na drugim tych, którzy cyzelują zdania latami, a potem i tak wyrzucają wszystko do kosza lub z komputera – uczysz się ufać historii. To znaczy oddawać kontrolę siłom, o których wiesz, że są mądrzejsze i potężniejsze od ciebie. („Mnie nie wystarczy, że jestem dobrym jeźdźcem, chcę być centaurem. Nie chcę być tylko jeźdźcem, który kontroluje konia, chcę być i koniem i jeźdźcem.”) Jeśli jesteś już na tym etapie, że piszesz, ufając sobie i ucząc się zaufania do opowieści, która prowadzi cię czasem w zupełnie niespodziewane miejsca, może ci się wydawać, że przydałoby się mieć trochę luksusu, więcej czasu wyłącznie dla siebie i wolności od obowiązków. Uważaj, bo takie podejście może zmienić marzenia o wygodach służących twojemu pisaniu w konieczność ich osiągnięcia, a w ten sposób stracisz z oczu to, co naprawdę ważne. („Tym, czego naprawdę potrzebujesz jako pisarz, jest jedynie to, o czym mówiła Virginia Woolf: dość pieniędzy, by przeżyć, i własny pokój.”) Gdy napiszesz już pierwszą wersję całości, poszukaj kogoś, kto przeczyta ją z życzliwością i nie przejmuj się, że to jeszcze nie idealny tekst. („Kiedy opowieść jest skończona, jest zawsze czymś mniej niż w twojej wizji, zanim ją napisałeś. Ale może też ona robić coś więcej niż przypuszczałeś, że zrobi, może mówić więcej niż sądziłeś, że powie.”) Poprawiając, możesz, a nawet powinieneś skupić się na czytelniku. („Bez czytelnika nie ma opowieści.”) Jemu też musisz zaufać – to ostatni etap – a to znaczy: nie traktować go jak ofiarę. Niestety, wiesz już zapewne, że czytelnicy lubią być zniewoleni. Uwielbiają, kiedy pisarz jest panem i władcą, a oni bezwolnymi sługami, wleczonymi przez rozbuchaną opowieść. („Leniwi czytelnicy pragną władczych, pewnych siebie pisarzy. Chcę, żeby autor wykonał za nich całą robotę, podczas gdy oni będą tylko patrzeć, co się dzieje, jakby gapili się w telewizor.”) Musisz być lepszy niż to. Ty jesteś lepszy. Wiesz, że czytelnik to ktoś, z kim powinieneś być w zmowie, i że on też ma pracę do wykonania. („Wyobraź sobie opowieść jako taniec, pisarza i czytelnika jako partnerów.”) Co jeszcze? Pisz. Tylko w ten sposób osiągniesz doskonałość. I czytaj, czytaj zachłannie. („Jeżeli nie czytałeś jeszcze Wojny i pokoju, to na co czekasz?”) A tak w ogóle: pamiętaj o równowadze. („Czemu miałbyś zaufać, jak nie własnemu zmysłowi równowagi?”) Bądź jak centaur.
Zdania w nawiasach pochodzą z artykułu Ursuli K. Le Guin „A matter of trust” z tomu „The wave in the mind: talks and essays on the writer, the reader, and the imagination”, Shambala, Boston 2012. Przeł. J.W.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.