Po czym poznać, że jest się na dobrej drodze z pisaniem? Po łatwości, z jaką ono przychodzi? Zła odpowiedź. Właściwa to: po przeszkodach. Im trudniejsze, a nawet absurdalniejsze przeszkody pojawiają się na twojej drodze, im dziwniejsze przypadki zdają się powodować opóźnienia, blokować cię i oddalać od ciebie to, nad czym właśnie pracujesz, tym większe prawdopodobieństwo, że właśnie teraz, gdy jesteś w tym oku cyklonu i odczuwasz zamęt, wszystko idzie we właściwym kierunku. Nie wiem, dlaczego tak jest. Intuicyjnie każdemu, mnie także, zdaje się, że jeżeli pisanie idzie gładko, zdania same wyskakują z głowy na stronę, akapitów, scen i rozdziałów przybywa – to znak, że wszystko jest w najlepszym porządku. Intuicja może się jednak mylić i chyba rację mają ci psychologowie, którzy idąc za słowami Junga, dostrzegają w nagromadzeniu przeszkód właśnie znak, że jest się na progu czegoś istotnego. Ważnego odkrycia, osobistej przemiany, artystycznego spełnienia – nazwać to można różnie, w zależności od sytuacji. Psychologowie ci mówią w tym miejscu – za Jungiem – o „strażnikach progu”. To nie muszą być żywi ludzie (chociaż często są to właśnie ludzie). „Strażnikiem progu” może być każde zdarzenie, każda myśl, każde coś nieoczekiwanego, co powoduje, że oddalasz się od pisania tego, co właśnie teraz planowałeś napisać. Że oddalasz się od takiego siebie, jakim pragniesz i zamierzasz się stać. Pod jaką postacią możesz spotkać „strażników progu”? To może być nagłe przeziębienie twoje lub choroba kogoś z bliskich. Awaria sprzętu domowego, nagły brak prądu, utrata zapisanego materiału. Telefon i przeciągająca się rozmowa, kiedy naprawdę nie masz na to czasu. Jakieś głupie mejle do przeczytania (a potem odpowiedzenia). Upadek i złamanie ręki czy nogi (drastyczne, ale i tak bywa). Nagły przyjazd znajomych i konieczność znalezienia się w sytuacji towarzyskiej, podczas gdy wszystko w tobie krzyczy, że powinieneś siedzieć przy biurku i pisać. To może być nawet przyjaciel, który poprosi cię o to, co do tej pory napisałeś, po czym wróci do ciebie z pokreślonym tekstem i ni z tego ni z owego, jak nie przyjaciel a wróg, wygłosi druzgoczącą opinię. Oczywiście, gość może mieć rację – tak czy tak jest „strażnikiem progu”. Jaka z tego nauka? Że im gorzej, tym lepiej? To radykalne twierdzenie, ale czy ktoś zaprzeczy? Jeżeli nie widzisz przypadków działania „strażników progu” w twoim własnym pisarskim życiu, to przeczytaj biografie tych, których pisanie cenisz. Ile razy coś ich wstrzymywało? Ile odmów dostali w karierze? Ile razy zaciskali zęby tak, jak ty teraz od czasu do czasu zaciskasz? Powtórzę: pojęcia nie mam, dlaczego to działa w ten sposób. Ale za wiele razy potknąłem się o „strażników”, by nie wyciągnąć nauki.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.