Temat dnia:
Wyobraźnia to jedyna magiczna różdżka, która naprawdę działa.
Dopóki na jakiejś planecie nie zostaną odkryte inteligentne formy życia, możemy uznać, że jesteśmy jedynym gatunkiem w kosmosie, który nie tylko opowiada historie, ale też zapisuje je i utrwala. Sam ten fakt jest tak niesamowity i bez precedensu, że zapominamy przy tym, iż nie tylko utrwalamy naszą przeszłość dla siebie nawzajem i następnych pokoleń, nie tylko prowadzimy kroniki wydarzeń, ale też wymyślamy historie, postacie, całe światy, których nie było, zanim ktoś o nich nie pomyślał i nie uznał, że zabawne byłoby dać im życie w fikcji. I jest możliwe, że dowodem naszej inteligencji jako gatunku jest nie samo to, w jaki sposób obchodzimy się z rzeczywistością, ale to, że przy pomocy wyobraźni umiemy tworzyć ją – na papierze, płótnie czy taśmie filmowej – zaprzeczając faktom, prawom natury i ponad wszystko własnej śmiertelności. Pomyślałem o tym, o tej potędze wyobraźni i co ona znaczy, kiedy jeden z uczestników warsztatów, jakie prowadziłem, wyraził zaniepokojenie ćwiczeniem, polegającym na napisaniu innego zakończenia dla wydarzeń, jakie miały miejsce w rzeczywistości. Warsztatowicz ten stwierdził, że czuje się nieswojo z myślą, że miałby manipulować przy autentycznym zdarzeniu z życia własnego lub nawet kogoś innego i że to chyba nie w porządku, żeby tak przeinaczać to, co było, w to, co byśmy chcieli, żeby było. W tym momencie ja też poczułem się nieswojo. Wyobraziłem sobie bowiem, że oto ktoś wręcza mi czarodziejską różdżkę, przy pomocy której mogę biedaka uczynić bogaczem, tchórza – bohaterem, przegranego – zwycięzcą, a ja co? Mam mieć skrupuły? Mam dobrowolnie zrezygnować z narzędzia, dzięki któremu ludzie mogą stworzyć (i to wedle swojego niczym nieograniczonego widzimisię) cuda takie, jak Macondo (z rodziną Buendiów, wniebowstąpieniem Pięknej Remedios, lewitacją ojca Nicanora, pojawianiem się zmarłych i innymi wspaniałościami), Diunę (pustynną planetę Arrakis, pełną rytuałów, tajemniczych istot i przepowiedni determinujących losy ludzi i planet), Hogwarth i Śródziemie (bez których trudno sobie wyobrazić współczesną kulturę)? Mam zrezygnować z tego, co takiemu na przykład Salmanowi Rushdiemu pozwoliło opisać niby rzecz zwyczajną jak to po wybuchu porwanego samolotu, na wysokości dziesięciu tysięcy metrów nad ziemią: „Ćamća, schludny, sztywny i wciąż do góry nogami, ujrzał Dżibrila Fariśtę w luźnej fioletowej koszuli safari, jak płynie w jego stronę owym tunelem o ścianach z chmur, i już miał krzyknąć „Sio, tylko się do mnie nie zbliżaj”, gdy coś go powstrzymało, zalążek czegoś rozedrganego i krzykliwego w trzewiach, zamiast więc wypowiedzieć słowa odrzucenia, rozpostarł ramiona i Fariśta wpłynął między nie, aż spletli się od stóp do głów, a siła tego zderzenia sprawiła, że zaczęli koziołkować w powietrzu jeden przez drugiego i wykonywać w duecie gwiazdy w tunelu, który prowadził do Krainy Czarów; a tymczasem z białego puchu wyłaniała się seria chmuroform przechodzących ciągłą metamorfozę, bogowie przemieniali się w byki, kobiety w pająki, mężczyźni w wilki. Napierały na nich hybrydowe stworzenia z obłoków, gigantyczne kwiaty o ludzkich piersiach dyndających z mięsistych łodyg, skrzydlate koty, centaury i Ćamća w swym półprzytomnym stanie wbił sobie do głowy, że on też przybrał właściwości chmur, stał się metamorficzny, hybrydowy, jak gdyby zrastał się z osobą, której głowa umościła się między jego nogami i której nogi oplotły jego długą, patrycjuszowską szyję.”? (Salman Rushdie, „Szatańskie wersety”, przeł. Jerzy Kozłowski, Rebis, Poznań 2013) I pomyślałem o „Pokucie” Iana McEwana, której zakończenie, jak zakończenie „Lolity” Nabokova, mówi wszystko o tym, co może literacka fikcja, to jedyne schronienie, jedyna nieśmiertelność, jakiej możemy zaznać. Z drugiej strony rozumiem obawy kursanta. Nawet wybitni autorzy bywali nazbyt skrupulatni i ulegli wobec rzeczywistości. Witold Gombrowicz czytając „Zniewolony umysł” słusznie zauważał, że: „Miłosz pozwolił aby Historia narzucała mu nie tylko temat, ale i pewną postawę, którą nazwałbym postawą człowieka przewróconego.” Co to znaczy: przyjąć „postawę człowieka przewróconego”? To znaczy być zbyt lojalnym wobec faktów, poddać się im i robić (pisać) tylko to, na co fakty, jak je zapamiętaliśmy, zezwalają. Gombrowicz kończył tamten wywód żartując, ale bardzo serio: „Ale talent nie powinien być zbyt lojalny. Lojalność jest ograniczeniem, a talent musi dążyć do bezgraniczności. Kolumb gdyby był zbyt lojalny wobec jajka, nie odkryłby Ameryki. Istnieje jeszcze wiele nie odkrytych Ameryk. Nie jesteśmy u kresu naszego lądu.” Zdaję sobie sprawę, że osoby o fanatycznym stosunku do prawdy (czymkolwiek by ona była; Arystotelesowską zgodnością rzeczy z nazwą, Heideggerowskim „poetyckim odkryciem”, albo czymś jeszcze innym) nie przekonam. Ale nie o to chodzi. Chodzi bowiem o wolność. O świadomość, że jeśli w prozie, jaką piszemy, nie jesteśmy wolni, to jest akurat to miejsce, w którym tylko my jesteśmy odpowiedzialni za to, jak bardzo się ograniczamy. Zawsze podobał mi się ten fragment „Dzieł pośmiertnych Thomasa Pilastera” Erica Chevillarda: „Dziennik nabiera sensu i wartości, jeśli jest szczery. Kłamstwo, podstawa każdej twórczości literackiej, byłoby w tym wypadku przeciw naturze. Liczy się tylko prawda i wymagana będzie skrupulatność w oddawaniu prawdy, aż do bezwstydności. To od dokładności szczegółu zależy całość: należy się więc precyzyjność, sumienność. Czyniłem powyższe spostrzeżenia przed chwilą, idąc powoli ulicą Saint–Antoine, przytłoczony ciężarem pumy na plecach, którą właśnie zabiłem przed Ratuszem.” Notowałem te uwagi w pamięci dzisiaj, zmierzając deptakiem dubajskiej Mariny w stronę domu, przygięty do ziemi ciężarem młodego rekina, którego drapieżne piękno tak bardzo rzuciło mi się w oczy podczas spaceru po pobliskiej plaży, że nie bacząc na kręcących się w tej okolicy, podejrzliwych Arabów i Azjatów w fosforyzujących koszulkach security, postanowiłem na bestię zapolować. Doprawdy, nie miałem i cały czas nie mam jeszcze pomysłu na to, co każę uszyć sobie z tej gładkiej i tak przyjemnej w dotyku skóry, i tylko jedno jest pewne: już dawno nie czułem się tak swobodnie, tak lekko i tak w zgodzie z sobą i rzeczywistością.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.