O metafizycznej tajemnicy przedmiotów
Na kwestię opisów można spojrzeć również tak, jak to uczynił Claudio Magris, który swój miniesej „Bóg literatury tkwi w szczegółach” („Corriere della Sera” z dn. 12.10.2011; pol. tłum. Joanna Ugniewska, „Zeszyty Literackie” nr 118) spuentował zdaniem: „Rzeczy to coś znacznie więcej niż lustro ja: jeśli to ostatnie potrafi je dostrzec, odkryje, że są one często jego prawdziwym obliczem”. To znamienna, niezmiernie istotna opinia i warto przyjrzeć się, jak włoski pisarz doszedł do tego wniosku.
Magris na początku swojego tekstu zauważa, że opis „nie cieszy się dobrą opinią w krytyce literackiej”. Tradycyjna krytyka literacka twierdzi, przypomina Magris, że opis „poprzestaje na zewnętrznej, naturalistycznej fasadzie rzeczywistości, zamiast pozwolić jej się objawić – jak zdarza się to w prawdziwym realizmie – w losach i namiętnościach bohaterów opowieści”. Oczywiście – skrócę wywód Magrisa – nie jest to prawda. Całkiem słusznie Magris zauważa dalej, że obok „opisu zewnętrznego”, czyli, jak to nazywam, martwych dekoracji (o których jeszcze napiszę), istnieje „inny, wspaniały pod względem literackim i niepokojący opis, przenikający do głębi rzeczywistości, będący innym sposobem opowiadania, inwencją w wiernym odtworzeniu przedmiotów i pejzaży, zagłębiający się w tajemne rejony i wydobywający na światło dzienne ich zachwycającą albo budzącą grozę absurdalność”. Przykładem opisu znakomitego, przenikającego do głębi rzeczywistości może być według Magrisa „Nana” Zoli. „Opis mebli, ubrań, zasłon w „Nanie” – zauważa Magris – mówi o przemocy, uroku, daremności erosa z pewnością nie mniej niż opowiedziana historia”. Potem Magris podaje krótki rys historyczny, wiele wyjaśniający:
„Od literatury barokowej do d’Annunzia i Gaddy opis dostarczał wielkich literackich obrazów niewyczerpanej, zmysłowej, niepokojącej, szalonej natury świata. Również i dzisiaj niektóre książki opisujące tak zwaną rzeczywistość są bardziej przekonujące od powieści opowiadających po raz kolejny o tej, która cierpi z powodu niezrozumienia ze strony mężczyzn, o tym, który poszukuje miłości i jej nie znajduje, o wrażliwej duszy rozczarowanej tymi, którzy nie potrafią pojąć jej wrażliwości, o transgresjach w gruncie rzeczy zawsze szlachetnych z powodu udręki, które, jak się przypuszcza, są za nimi ukryte. Rzeczywistość – także ta materialna, metafizyczna tajemnica przedmiotów – jest często bardziej oryginalna i niepokojąca od małego narcystycznego ja, które przez całe życie dręczy się tym, czego nie dostało w dzieciństwie od mamy (…).”
Myślę, że gryząca ironia tego fragmentu jest jasna. Eseista nie poprzestaje jednak na ironii i podaje przykład powieści, której na polski jeszcze nie tłumaczono, „Cattedrali” Luki Doninellego. Czytelnik napotka w niej, sugeruje Magris, opisy miejsc, które „stają się, są, opowiadaniami; opowiadaniami o świecie, a więc i o każdym z nas, o miłościach, zadziwieniach, lękach, olśnieniach każdego”. Wniosek może być więc tylko jeden: „opis jest nie tylko niezbędny opowiadaniu, ale sam staje się opowiadaniem”. I szkoda jedynie tych autorów, którzy rezygnują z tworzenia pełnych, zmysłowych, wspaniałych, przenikających do głębi rzeczywistości żywych dekoracji na rzecz… Właśnie, na rzecz czego? Niepokojące pytanie, na które, myślę, Magris, być może z litości, jedynie częściowo odpowiedział.
Więcej na temat opisów i jak je robić znajdziesz w moim i Jolanty Rawskiej poradniku pisarskim „Po bandzie, czyli jak napisać potencjalny bestseller”, z której pochodzi powyższy fragment, przytoczony tu z drobnym uzupełnieniem. Książkę znajdziesz m.in. tutaj.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.