Pokazuj czyny, stwierdzaj czynności
W jednym z odcinków mini-kursu pisarskiego, publikowanego na łamach „Nowej Fantastyki” w czasach, kiedy byłem redaktorem naczelnym tego pisma, M.J. Sullivan, autor książek fantasy, odniósł się do zasady „Show, don’t tell”, którą w „Po bandzie” omawiałem jako „POKAZUJ, NIE STWIERDZAJ”. Sullivan zaprezentował się jako zagorzały zwolennik POKAZYWANIA, nie dziwi więc, że napisał m.in. te słowa (przeł. Marcin Zwierzchowski): „Większość niedoświadczonych pisarzy Opowiada [STWIERDZA – jak ja to nazywam (J.W.)], zamiast Pokazywać, ponieważ jest to łatwiejsze i szybsze. Trenowanie się w Pokazywaniu jest trudne i zajmuje dużo czasu. Czasami może także wydać się niepotrzebne lub, co gorsza, niemożliwe, zwłaszcza gdy trzeba się dostosować do ograniczeń punktu widzenia bohatera, z którego perspektywy obserwujemy rozwój wydarzeń. Przekonałem się jednak, że rezultaty każdorazowo są lepsze, niż w przypadku pójścia na łatwiznę. Poprawia się nie tylko warsztat; czasami sama historia zmienia się na plus. Pracowanie nad zmyślnym Pokazaniem czegoś, na przykład poczucia winy, może zmusić pisarza do stworzenia konstruktu, który w późniejszych rozdziałach pogłębi historię. (…) Mówienie czytelnikowi wszystkiego jest nie tylko nudne, to go obraża. Większość ludzi nie lubi, gdy im się coś wykłada. Nie chcą, żeby im wszystko objaśniać, tak jak nie chcieliby, żeby kelner kroił im kotleta. Sugeruje im to, że są niekompetentni. Pokazywanie sprawia również, że czytelnik doświadcza opowieści, jakby był jej częścią. Umiejscawia to ich w sercu akcji; widzą i odczuwają opisywane wydarzenia, jakby byli ich naocznymi świadkami. Poziom emocji się podnosi. To o wiele lepsza zabawa, niż wysłuchiwanie relacji innej osoby z wydarzeń, których była świadkiem. Problem tkwi w tym, że Pokazywanie wymaga dużo więcej czasu, niż Opowiedzenie. Gdy ma się do czynienia z bardziej skomplikowanymi rzeczami to, co moglibyście Opowiedzieć w kilku zdaniach, może wymagać trzydziestu stron Pokazywania”.
Zasadniczo zgadzam się z Sullivanem, chciałbym jednak uwrażliwić piszących na coś, o czym Sullivan zdaje się zapominać. Rzecz nie w tym, by nie szczędzić na POKAZYWANIE czasu. Rzecz w tym, by POKAZYWAĆ to, co naprawdę warte jest POKAZANIA. Moim zdaniem – i tu się z Sullivanem rozstaję – zasada POKAZUJ, NIE STWIERDZAJ powinna służyć POKAZANIU jedynie ważnych, a nawet najważniejszych momentów fabuł. A techniki STWIERDZANIA można i nawet należy użyć, kiedy dzieją się rzeczy mniej istotne. Czyli jak bohater idzie przez las i nic tam się nie wydarzy, to można napisać: „XX szedł przez las”. I nie trzeba wszystkich sosen, mchów i paproci wyliczać (POKAZYWAĆ), jak by się było reinkarnacją Orzeszkowej czy Żeromskiego. Ale jak bohater trafia np. na grupę postaci wyglądających groźnie, i to spotkanie ma być dla bohatera czy bohaterów znaczące, to trzeba POKAZAĆ miejsce, gdzie to się dzieje (mchy i paprocie także), do tego na pewno warto POKAZAĆ prowodyra (może ma jakąś cechę szczególną) i można POKAZAĆ kogoś jeszcze, kto jest ważny w tej scenie. A potem np. bójkę, jeśli wydarzy się bójka, trzeba także POKAZAĆ ze wszystkimi ciosami i ubłoconym, podartym i zakrwawionym może ubraniem na końcu. Tak to robi większość autorów potencjalnych bestsellerów, którzy rozumieją wymogi pisarskiego rzemiosła, to znaczy wiedzą, czego chcą czytelnicy – i się z tym liczą. Autorzy ci POKAZUJĄ momenty przełomowe, sceny kluczowe, sytuacje dramatyczne i pełne napięcia, a techniką STWIERDZANIA posługują się, kiedy postać ma się szybko z punktu A do punktu B przemieścić, lub gdy postać nie robi niczego, co by było niebezpieczne (np. jajecznicę). Choć i tu bywają wyjątki. Na przykład Haruki Murakami, mam czasem takie wrażenie, zdaje się uwielbiać POKAZYWANIE np. procesu gotowania, czy też w ogóle przyrządzania prostych potraw i bywają u niego takie opisy rozwleczone niekiedy nawet na kilka stron. Ale u Murakamiego chodzi być może o to, że historie opowiada dziwaczne, takie momenty więc, gdy postać robi coś zwyczajnego, służą prawdopodobnie temu, aby czytelnik nie czuł się tak zupełnie wystrzelony w kosmos wolnych skojarzeń i obrazów, jakie mnożą się w głowie autora „Przygody z owcą”. (W każdym razie chciałbym, żeby kryło się za tym coś więcej niż po prostu fakt, że Murakami lubi przynudzać.)
Zasada POKAZUJ, NIE STWIERDZAJ wiąże się zatem, jak widać, z zasadą WIĘCEJ CZYNÓW, MNIEJ CZYNNOŚCI („Less activity, more action”), o której w „Shakespeare for screenwriters” pisała J.M. Evenson. Co to znaczy: WIĘCEJ CZYNÓW, MNIEJ CZYNNOŚCI? Wyjaśnię krótko. Działania podejmowane przez bohaterów można podzielić na całkowicie bezpieczne (to są CZYNNOŚCI, jak parzenie herbaty, przyrządzanie posiłku, spacer po spokojnej okolicy, gapienie się na chmury itd.) i niebezpieczne, czyli zagrażające życiu, zdrowiu czy reputacji bohatera (to są CZYNY, jak np. walka na śmierć i życie, knucie intrygi, która może się obrócić przeciw bohaterowi, czy wspinanie się na trudną do zdobycia skałę bez zabezpieczenia). To, że bohater wykonał jakieś CZYNNOŚCI w prozie bestsellerowej się STWIERDZA, żeby nie marnować czasu i nie wystawiać cierpliwości czytelnika na próbę, np. zamieszczając wielce poetycki, rozbuchany opis snucia się po domu w kapciach, kiedy to kompletnie nic się nie dzieje. CZYNY zaś – wedle reguł pisania bestsellerowego – powinny być POKAZYWANE. Ponieważ, gdy dzieje się coś, co wystawia bohatera na próbę i może skończyć się dla niego naprawdę źle – czytelnik chce to zobaczyć. Od Ciebie, od autora czy autorki zależy decyzja, co uznasz za CZYN, a co za CZYNNOŚĆ, a w konsekwencji – o jakim zdarzeniu STWIERDZISZ, że miało miejsce, a jakie zdecydujesz się POKAZAĆ z detalami. Ideałem jest oczywiście wykreowanie takiej sytuacji, kiedy CZYNNOŚĆ staje się CZYNEM. Dzieje się tak np. w „Życiu Pi”, które opowiada z detalami o codziennej walce o przetrwanie głównego bohatera. Ponieważ Yann Martel umieścił Pi Patela w łodzi ratunkowej na środku oceanu i postawił w sytuacji, w której nawet najbanalniejsza CZYNNOŚĆ, a zwłaszcza jej niewykonanie, może doprowadzić do tragicznego finału – świat Pi stał się światem CZYNNOŚCI, od których zależy życie (i w tym momencie CZYNNOŚCI nabrały charakteru CZYNÓW). Czy to będzie naprawianie siatki, łapanie latających i pływających ryb, nie wspominając o codziennym dostarczaniu odpowiedniej ilości karmy bengalskiemu tygrysowi, wszystko w świecie Pi Patela jest ważne, a zatem – jest CZYNEM. Wbrew pozorom, nie jest wcale tak trudno wymyślić takie okoliczności, żeby CZYNY stały się w nich CZYNNOŚCIAMI.
Ćwiczenie. Wymyśl taką fabułę, w której to, co zazwyczaj jest CZYNEM (tzn. nic nie zależy od tego, czy ktoś to zrobi, czy nie) stanie się CZYNNOŚCIĄ (od zrobienia tego zależeć będzie wiele, może nawet życie bohatera czy bohaterki). Napisz 1-2 sceny, które POKAŻĄ te CZYNNOŚCI zamienione siłą Twojego pomysłu w CZYNY.
Zainteresowanych procesem pisarskim zachęcam do sięgnięcia po moją i Jolanty Rawskiej książkę „Po bandzie, czyli jak napisać potencjalny bestseller”. Można ją kupić m.in. na stronie Wydawnictwa Prószyński (kliknij tutaj)
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.