Pisany na przestrzeni czterech lat „Sternberg” Szczepana Twardocha to książka arcyciekawa, ambitnie pomyślana i nieźle też, miejscami misternie wręcz wykonana. A dla debaty publicznej w Polsce doby obecnej, co może warto podkreślić, ważna również w pewien sposób z przyczyn, można powiedzieć, pozaliterackich. Ta historia szlachetnie urodzonych braci Carla i Alexandra Sternbergów, z których pierwszy jest figurą uosabiającą cynicznego politycznego gracza, a drugi obrazem honorowego, czasem aż do śmieszności w swoim zacietrzewieniu żarliwego rewolucjonisty, to przede wszystkim opowieść o mechanizmach władzy, rewolucji i kontrrewolucji, która służy dokonywaniu przewrotów nie tylko w państwach, ale i umysłach. Dla ukazania tych mechanizmów posłużył się Twardoch sztuczką, polegająca na opisaniu zmyślonej, bardzo jednak wzorowanej na historycznych, rewolucji w osiemnastowiecznej Austrii. Gra politycznych koterii i ugrupowań na wiedeńskim dworze i w całej Europie, przenikanie się interesów, ambicji i marzeń ludzi różnych stanów, opisy niełatwych narodzin myśli lewicowej i prawicowej, budzenie się nacjonalizmów, monarchizmu, a do tego próba ukazania splatających się losów kilku nietuzinkowych postaci – to ewidentne zalety powieści, która wszystko to ogarnęła. A jej słabe strony? Można zarzucić Twardochowi, że poświęcił tematowi tak olbrzymiemu tak w sumie niewiele miejsca. Można żałować, że próbował on w „Sternbergu” zrobić z epickiego tematu rewolucji, zasługującego może na nową, postmodernistyczną „Wojnę i pokój”, coś niemalże kameralnego. Nie wiem jednak, czy to naprawdę wada. Może w dzisiejszych czasach tak trzeba to było napisać, jak napisał Twardoch: skrótem, z pewną dezynwolturą skacząc po wątkach, mieszając problemy ważne i mniej ważne, a przy tym nie tracąc tej jednostkowej perspektywy, z jakiej pisany jest „Sternberg”. Na szczęście, nawet przy utrzymaniu zastrzeżeń, wiele można wybaczyć Twardochowi dla elegancji jego zdań, dla stylistyki, która trzymając się pewnej maniery nie jest jednak ani nużąca, ani też groteskowa. Wiele można też po nim oczekiwać w przyszłości. Ten debiut nie powinien przejść bez echa.
Szczepan Twardoch, „Sternberg”, SuperNowa, Warszawa 2007.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.