W zabawnych i wciągających opowiadaniach Tomasza Pacyńskiego wątki literatury SF splatają się z wątkami literatury sensacyjnej i powieści szpiegowskiej, a w jego historiach z gatunku political fiction zdarza się występować istotom rodem z bajek i baśni. Postacie tajnych agentów, najemników, komandosów, ochroniarzy i szeregowych żołnierzy uzbrojonych w broń dobrze znaną z filmów o Rambo i Commando pojawiają się u Pacyńskiego na równych prawach, co osobistości takie jak diabły, boginki, czarownice, aniołowie, czy wilkołaki. Są tu też tajemnicze, diablej natury koty, jako żywo przywodzący na myśl klasyczne już kocie postacie z „Mistrza i Małgorzaty” skrzyżowane z kotem z Cheshire, a dla czytelników lubiących gry i zabawy literackie znajdzie się jeszcze kilka innych zaskakujących tropów i odniesień. Główni bohaterowie tych przesyconych atmosferą grozy opowieści to oczywiście Dziadek Mróz i agentka Matylda, znakomicie dopełniająca się para, znana już z poprzedniego zbioru Pacyńskiego, choć tym razem w roli głównego bohatera dorównuje im także Szatan, bardzo, można powiedzieć, ludzka postać. „Szatański interes” to jednak nie tylko galeria barwnych postaci, to przede wszystkim trzy dobrze napisane opowiadania, w których bajkowość jest śmieszna i straszna, a rzeczywistość, bardzo podobna do tej znanej z codziennych serwisów informacyjnych, skrzeczy w znajomej tonacji. Pacyński, w swojej prozie na przemian refleksyjny i rubaszny, zrobił wiele, żeby w „Szatańskim interesie” nie odrywać się za bardzo od ziemi, proponując między innymi liczne wstawki w postaci a to posła na sejm, który chciałby mieć przyciemniane szyby w samochodzie, a to wtrącających się bezsensownie do wszystkiego polityków, a nawet zrobił sobie kilka żartów z ludzkiej pogoni za dobrami materialnymi i wszechobecnego konsumpcjonizmu. Wszystko to razem zagrało i sprawdziło się doskonale pewnie za sprawą dokładnego wyważenia proporcji miedzy komizmem a serwowanym czytelnikowi dramatyzmem, między sensacją a magią.
Tomasz Pacyński, „Szatański interes”. Fabryka Słów, Lublin 2005.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.