We wrześniu 1928 roku Morduch Halsmann, dentysta z Rygi, wybrał się ze swoim synem Filipem, studentem elektrotechniki w Dreźnie, na wyprawę w Alpy i zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Syn nie potrafił podać spójnej wersji wydarzeń, raz mówił, że szedł górskimi ścieżkami za ojcem, innym razem, że przed nim i wysłuchujący jego relacji świadkowie zgodnie zeznali jedynie, że „Filip Halsmann był bardzo zdenerwowany, mówił łamaną niemczyzną i co chwila wykrzykiwał ‘Bosze, Bosze’, czego nie rozumieli.” Zeznający w sprawie tego tragicznego wypadku (lub morderstwa) świadkowie podawali też górskiej policji różne wersje co do widocznych stosunków pomiędzy ojcem i synem. Jedni upierali się, że syn był mrukliwy i nieuprzejmy, drudzy nie mogli nadziwić się troskliwości młodego człowieka względem starszego. Powieść Martina Pollacka opowiada zasadniczo o śledztwie toczonym w tej sprawie, jednak nie śledztwo w sprawie zagadkowej śmierci Morducha Halsmanna wydaje się tu najważniejsze. Bo jest to chyba przede wszystkim opowieść o klimacie i nastrojach społecznych w czasie dojścia Hitlera do władzy i o skutkach tego klimatu i stojącej za nim polityki, o narastaniu nastrojów faszystowskich i antysemickich nie tylko na terenie Austrii i Niemiec. Pollack próbuje możliwie dokładnie wytropić i pokazać mechanizmy sądzenia i skazania Żyda, Filipa Halsmanna, dając przy okazji wręcz drobiazgowy opis rzeczywistości końcówki lat dwudziestych ubiegłego wieku. Zagadka śmierć Morducha Halsmanna, w której rozwiązanie czytelnik szybko przestaje wierzyć, jest w „Ojcobójcy” tylko pretekstem, sprytnie zastosowanym narracyjnym chwytem, który pozwala nie stracić zainteresowania pojawiającymi się na kartach tej powieści coraz to innymi postaciami i opowieściami. A jest tych postaci i opowieści mnóstwo, migają one przed oczami czytelnika jak w kalejdoskopie, pojawiając się czasem tylko po to, by dorzucić zdanie rozjaśniające, a częściej jeszcze zaciemniające i gmatwające sens relacjonowanych przez narratora wydarzeń. Książka Martina Pollacka została niezwykle wysoko oceniona przez trzech autorów okładkowych notek: Ryszarda Kapuścińskiego, Andrzeja Stasiuka i Pawła Huelle. Ten ostatni w swoim cytowanym na okładce „Ojcobójcy” liście do Pollacka napisał wręcz entuzjastycznie: „Gdybym był producentem filmowym, już dzisiaj wysłałbym Ci dużą zaliczkę i propozycję umowy na scenariusz.” Faktycznie, film mógłby być z tej historii ciekawy. Pod warunkiem, że w scenariuszu znalazłaby się jakaś spójna i wiarygodna wersja wydarzeń, tłumacząca, jak to naprawdę z Morduchem Halsmannem i jego synem Filipem w Alpach było.
Martin Pollack, „Ojcobójca. Sprawa Filipa Halsmanna”. Przełożył Andrzej Kopacki. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2005.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.