Świadomość różnicy między tym, co możemy w sobie zmienić, a tym, czego zmienić nie możemy, jest początkiem rzeczywistej zmiany.
Martin E. P. Seligman, „ Co możesz zmienić, a czego nie możesz”
1.
„Zbyt często – pisze Martin E. P. Seligman – mylnie sądziliśmy, że mamy słabą wolę, podczas gdy w istocie zmiany, których chcieliśmy dokonać w swojej osobowości, były zupełnie niemożliwe do przeprowadzenia.” Czemu tak się działo? Ponieważ nigdy dość dobrze nie wiedzieliśmy, nie znaliśmy odpowiedzi na zasadnicze pytania: „Co zatem możemy zmienić? Czego zmienić nie możemy? (…) Kiedy jesteśmy w stanie zapanować nad swoją biologią? Kiedy biologia wyznacza nasz los?” Teraz jest szansa, by to zmienić. „Oto – obwieszcza Seligman – główne pytania, którymi zajmę się w tej książce.” I dodaje: „Książka ta jest pierwszym dokładnym i opierającym się na faktach przewodnikiem po obszarach psychiki, które można zmienić, i po tych, których zmienić nie można.” Zanim jednak poruszone zostaną kwestie zasadnicze dla psychologii pozytywnej, Seligman staje przeciwko absurdowi amerykańskiej politycznej poprawności i wygłasza credo niezależnego badacza: „Nie opowiadam się ani za lewicą, ani za prawicą. Nie mam cierpliwości słuchać ich próśb i usprawiedliwień, nie darzę czcią ich świętych krów. Opowiadam się za rzeczową dyskusją, za niemodnymi poglądami, które zasługują na to, by się z nimi zapoznać, za obiektywnym wyważeniem argumentów. Jeśli argumenty i dowody będą przemawiały na korzyść przyczyn genetycznych jakiejś cechy, napiszę o tym. Jeśli będą wskazywały, że winę ponosi niewłaściwe środowisko czy złe wychowanie, także napiszę o tym. Jeśli dowody będą świadczyć, że czegoś zmienić się nie da, także to napiszę. Jeśli będą ukazywały skuteczne metody zmienienia czegoś, to również to napiszę.” Długo by opowiadać, jak doszło do tego, że pewne zachowania, wydawało by się zupełnie naturalne dla bezstronnych naukowców, stały się podejrzane w oczach intelektualnego i medycznego establishmentu (jak np. otwarte mówienie o różnicach genetycznych między ludźmi, a szczególnie płciami i rasami) – stąd taka deklaracja w książce mającej na celu opowiedzenie jedynie o tym, jak jest, w zgodzie z wynikami badań. Jakkolwiek by z tym nie było, nie należy to do głównego nurtu tej książki i wspominam o tym, jak o ciekawostce. Ciekawostką natomiast nie jest, a wręcz można uznać je za fundamentalne – zagadnienie doskonalenia się. Coś, co współcześnie nie jest już chyba tylko modą, czy nawet koniecznością. Coś, co jest dziś podstawą życia wielu osób, które bez tego, bez doskonalenia się nie wyobrażają sobie ani swojej przyszłości, ani szczęścia. Jak do tego doszło? Czemu doskonalenie jest dziś tak ważne? Seligman pisze o tym wnikliwie i mądrze, czyniąc rozważania nad pędem do doskonalenia osią swoich rozważań.
2.
„Doskonalenie się jest z pewnością centralnym punktem amerykańskiej ideologii.” Tę opinię, kluczową dla psychologii pozytywnej, trzeba rozwinąć. Doskonalenie się jest w oczach wielu centralnym punktem ideologii Zachodu przynajmniej od dwustu lat. Postęp i doskonalenie są celem dla wielu ludzi Zachodu, bez postępu i doskonalenia ludzie Zachodu nie wyobrażają sobie życia, nie wyobrażają sobie codziennego funkcjonowania. O dziwo, jak pisze Seligman, ta ideologia łączyła się jeszcze do niedawna z przekonaniem, że charakter człowieka, jest stały i niezmienny i że nikt nie może pozbyć się raz ustalonych cech i nabyć cech nowych, udoskonalić się czy wykształcić nowych zdolności. Dopiero w drugiej połowie XX wieku miała miejsce jedna z najgruntowniejszych i najważniejszych, wręcz rewolucyjnych zmian: uwierzono w zdolność człowieka do samodoskonalenia się. Zaraz też powstał, jak go nazywa Seligman, dogmat o plastyczności człowieka. Czy jest on prawdziwy? – pyta Seligman. Jego odpowiedzią jest teoria „jednostki maksymalnej” – oryginalne podsumowanie przemian, jakie mogliśmy obserwować w wieku XX i na początku XXI. „Społeczeństwo, w którym żyjemy – pisze Seligman – wynosi jednostkę – jednostkę, która nie tylko potrafi się sama zmienić, ale może nawet zmienić swój sposób myślenia – na piedestał. (…) A rezultatem tego jest nowy gatunek jednostki, nie występujący nigdy wcześniej na naszej planecie – jednostka maksymalna.” To ona, jednostka maksymalna chce doskonalić się nieustannie, do śmierci. To jej, jednostki maksymalnej potrzeby napędzają olbrzymią część rynku, gospodarki. To dla niej, jednostki maksymalnej powstają szkoły językowe, uniwersytety trzeciego wieku, akademie wolnego czasu, to jednostka maksymalna żyje nadzieją samodoskonalenia się. „Propagowanie samodoskonalenia się – pisze Seligman, który zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę – nie miałoby sensu przed pojawieniem się jednostki maksymalnej.” Lecz czym jest to osławione doskonalenie się? Czym jest samodoskonalenie? Otóż, jap stwierdza badacz, „samodoskonalenie się nie jest chimerą. Samodoskonalenie się i psychoterapia bywają często bardzo skuteczne, a fundamentem, na którym się opierają, jest przekonanie o plastyczności człowieka. Jednostka maksymalna wierzy, że może się zmienić i doskonalić, a sama ta wiara umożliwia dokonywanie zmian i doskonalenie się. Dogmat o plastyczności urzeczywistnia się.” Jedni wzruszą na to ramionami, inni uznają, że to fascynujące. Ale jak w ogóle doszło do tego, że staliśmy się „jednostkami maksymalnymi”?
3.
By odpowiedzieć na powyższe pytanie, potrzebna nam będzie historia homo dysphorus, jak ją przedstawia, czy może raczej – wymyśla Seligman. „Oto – pisze autor „Prawdziwego szczęścia” – radykalna hipoteza: homo dysphorus, nasz gatunek, powstał w epoce plejstocenu z homo sapiens, który był naszym bezpośrednim przodkiem. (…) Dla rozwoju rolnictwa, kultury, cywilizacji niezbędne są niezadowolenie, zmartwienie, przygnębienie i pesymistyczna wizja przyszłości”, ale – dodaje – z „przekonaniem, że ostatecznie wszystko dobrze się skończy”. Doznając na co dzień dysforii – twierdzi Seligman – to jest, popadając w przygnębienie i złość, oraz żywiąc niepokój o przyszłość „popadamy w stan, który umożliwił powstanie cywilizacji, który sprawił, że zbieractwo ustąpiło miejsca rolnictwu, rysunki naskalne przeistoczyły się w malarstwo”, a dalej – wszyscy mniej więcej wiedzą, co było dalej, aż do dzisiaj, kiedy to dysforyczna triada – niepokój, złość, żal – stały się bardziej przeszkodami na drodze ewolucyjnego rozwoju niż pomocnymi, jak do tej pory było, narzędziami. W dalszej części „Co można zmienić…” Seligman zajmuje się więc niepokojem i odpowiada na pytania, kiedy jest on uzasadniony, a kiedy irracjonalny (do rozdziału dołączony jest kwestionariusz – każdy może zmierzyć poziom własnego niepokoju), po czym przechodzi do fobii. Wytłumaczywszy, czym są fobie w świetle najnowszych odkryć, pisze: „Z opisanej tu historii wypływa głębszy morał. Część z tego, czym jesteśmy, choćby owe ponure obawy, ukształtowane zostało we wczesnych stadiach rozwoju naszego gatunku. Często przekonujemy się, że pewne nasze cechy nie poddają się zmianom, mimo że pragnie ich cała racjonalna strona naszej osobowości. Kiedy zdarza się coś takiego, źródeł owego oporu musimy szukać w naszym ewolucyjnym dziedzictwie.” I dodaje: „Niektóre z zachowań, jakich domaga się od nas nasza ewolucja, są tylko pozostałościami od dawna już nie istniejących nacisków i kłopotów.”
4.
Ponieważ jest to książka o patologiach i przeszkodach na drodze samodoskonalenia się jednostki maksymalnej, nie mogło zabraknąć obsesji, depresji i in. O tych pierwszych pisze Seligman w rozdziale „Obsesje”, gdzie pojawiają się: kanał powtórek i kanał koszmarów. Kanał powtórek, jak definiuje go badacz, jest naszym wewnętrznym pasmem nadawania i jeśli pojawią się na tej częstotliwości opowieści szkodliwe dla nas, może być utrapieniem. Kanał koszmarów jest zdecydowanie utrapieniem, ludzie, w których umysłach notorycznie pojawiają się i powtarzają się przekazy przygnębiające w rodzaju „Jestem do niczego” czy „Nigdy nie będę dość dobry” wiedzą o tym najlepiej. „To, że wszyscy mamy taki kanał – pisze Seligman – jest faktem, którego nie można zmienić. (…) Jednakże można prawdopodobnie zmienić treść nadawanych na nim przekazów, a już z pewnością jego siłę głosu i ostrość obrazu.” Ulgę przynoszą zastosowane w odpowiednim momencie – terapia kognitywna w przypadku ataków lękowych, terapia wygaszająca w przypadku niemal każdej fobii oraz farmakoterapia i terapia behawioralna przy np. zaburzeniach obsesyjno-kompulsywnych. Kolejnym zaburzeniem, opisywanym przez Seligmana jest depresja. Seligman upatruje jej przyczyn w negatywnym stylu wyjaśniania. Opisuje skuteczne metody leczenia depresji, w tym: leki, terapię kognitywną, wstrząsy elektryczne, terapię interpersonalną. W celu zapoznania się z propagowaną przez niego terapią poprzez zmianę stylu wyjaśniania z pesymistycznego na optymistyczny, odsyła do „Optymizmu można się nauczyć”. Część drugą „Co można zmienić…” kończą rozdziały „Złość”, „Wstrząs pourazowy” – Seligman przedstawia tu najskuteczniejsze, jego zdaniem, sposoby zwalczania tych stanów, kiedy ich nasilenie uniemożliwia codzienne funkcjonowanie. Część trzecia, „Zmiana nawyków jedzenia, picia i zabawy”, nie ucieszy miłośniczek i miłośników odchudzania. Seligman nie ma dla nich dobrych wieści. Posiłkując się badaniami, przedstawiając statystyki i opowiadając o eksperymentach, dochodzi do jednego, niepodważalnego wniosku: nawyki żywieniowe można co prawda zmienić, jednak coś takiego jak trwałe odchudzenie nie istnieje. Lub istnieje w stopniu minimalnym, przy zachowaniu rygorów żywieniowych, jakich nikt, nawet najściślej trzymający się diety osobnicy, nie są w stanie utrzymać cały czas. Waga nam może skakać. Możemy schudnąć, stosując tę czy tamtą dietę, nawet kilkadziesiąt kilo, jednak lepiej by dla nas było, gdybyśmy pogodzili się z myślą, że organizm wróci do stanu poprzedniego, lub zbliżonego jak tylko zaprzestaniemy głodówkowych czy innych katuszy. Przykra sprawa z tym odchudzaniem, ale takie są fakty. I tylko niepoprawnej, jak zwykle, nadziei hochsztaplerzy oferujący coraz to inne cud-diety mają się świetnie.
5.
Część czwarta ma tytuł „W końcu dojrzałość”: „Pragnę tu jeszcze raz podkreślić – pisze w tym miejscu Seligman – że główna idea tej książki sprowadza się do stwierdzenia, iż możesz przeprowadzić poważne zmiany w swoim dojrzałym życiu, jeżeli znasz rzeczywiście skuteczne metody dokonania tego.” Dalej Seligman rozpatruje dwa popularne poglądy. Pierwsze, głoszące, że niepowodzenia i niepomyślne wydarzenia z okresu dzieciństwa wywierają ogromny wpływ na nasze Zycie w okresie dojrzałości. Oraz drugie, że stawienie czoła tym wydarzeniom neutralizuje ich wpływ. Wniosek z badań? „Jeżeli zatem chcesz obwiniać rodziców za swoje problemy – konkluduje w tym rozdziale Seligman – to masz prawo mieć do nich pretensje o to, że przekazali ci swoje geny, ale nie oto, że tak cię ukształtowali swoim wychowaniem.” Możemy w to nie wierzyć, ale: „Wbrew powszechnej opinii nie wydaje się, a w każdym razie nie stwierdzono tego empirycznie, by okres dzieciństwa kształtował w jakiś szczególny sposób naszą osobowość. A zatem wbrew powszechnemu mniemaniu, nie jesteśmy więźniami naszej przeszłości. Sposób, w jaki nas wychowywano (…) wywiera w najlepszym razie niewielki wpływ na to, jacy jesteśmy jako osoby dorosłe. Po to, by zmienić swoje życie, nie musimy uciekać się do takich egzorcyzmów czy szamańskich praktyk, jak symboliczne udzielanie rozwodu rodzicom.” I dobitniej: „Wydarzenia z okresu dzieciństwa nie zniewalają naszej osobowości w wieku dojrzałym. (Również geny nie zniewalają nas. (…) Jest dużo więcej abstynentów pochodzących z rodzin alkoholików, niż można by się spodziewać (…).” Naprawdę „możemy zmienić w sobie wiele rzeczy”.
6.
Wnioski z książki sprowadzają się do trzech twierdzeń. Oto te trzy twierdzenia Martina E. P. Seligmana. Pierwsze: „Dany stan psychiczny jest tym trudniej zmienić, im głębsze jest jego podłoże biologiczne, to znaczy w im większym stopniu jest on ewolucyjnie przygotowany lub dziedziczny, i odwrotnie – w im mniejszym stopniu jest on przygotowany biologicznie, będąc po prostu wyuczonym nawykiem, tym łatwiej jest go zmienić. Drugie: „Im łatwiej jest uzyskać potwierdzenie przekonania leżącego u podstaw danego problemu i im trudniej uzyskać dowody świadczące o jego fałszywości, tym trudniej jest je zmienić.” Trzecie: „Im większą moc wyjaśniania ma przekonanie leżące u podłoża danego problemu, tym trudniej jest je zmienić, i odwrotnie – im mniejszą moc wyjaśniania ma takie przekonanie, tym łatwiej jest je zmienić.” I jeszcze konkluzja: „Część cech, które podlegają zmianom, znajduje się pod twoją kontrolą, część nie. Możesz się przygotować do zmian, ucząc się, ile się da, o nich i o tym, jak można przeprowadzić te zmiany. To właśnie jest celem tej książki. (…) Moim celem jest zaszczepienie ci naukowo uzasadnionego, optymistycznego przekonania, że pewne dziedziny swego życia możesz zmienić i wskazanie ci, jakie to są dziedziny, abyś mógł poświęcić swój ograniczony czas, pieniądze i energię na osiągnięcie tego, co jest rzeczywiście w twojej mocy.” A moim celem jest zachęcenie cię do sięgnięcia po książki Martina E. P. Seligmana, błyskotliwego naukowca i gawędziarza, który pomoże ci dowiedzieć się tego, co naprawdę ważne.
UWAGA! W książce podana jest dokładna lista tego, co można zmienić i tego, czego zmienić się nie da. Warto poszukać.
M.E.P. Seligman, „Co możesz zmienić, a czego nie możesz (ucząc się akceptować siebie). Poradnik skutecznego samodoskonalenia”. Przełożył Andrzej Jankowski, Media Rodzina 2000.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.