Wiersz pierwszy książeczki (arkuszu poetyckiego) Wojciecha Brzoski o tytule „po grabki” jest krótki i brzmi tak: „chodź, idziemy do piachu – mówi matka / do swojego synka”. Ładne? No jasne, że ładne. Wiersz drugi pt. „lato, lato (…)” jest już nieco dłuższy, więc dam tylko pierwszą strofę: „babcia już leży, kiedy tak nagle / pojawiam się nad nią / w czarnym T-shircie, a ona pyta: / czy to już śmierć?„. Coś jest w tej poezji i to coś przekonuje mnie do Brzoski, do jego sposobu patrzenia, do jego ironii, do tego, że w jego wierszach te kilka motywów (śmierć, pamięć, rozstanie) wystarczyć musi za symfonię – i wystarcza. Te dziesięć wierszy, tak, tylko dziesięć wierszy pięknie, ekskluzywnie wydanych w arkuszu ze zdjęciami także autorstwa Brzoski – to bardzo ciekawa – jak to się mówi – propozycja liryczna. Owszem, słychać tu różne „głosy”, Brzoska zna swoją tradycję, a przynajmniej pisze tak, jakby ją znał i to się czuje i słyszy, to Brzosce zresztą nie przeszkadza być samodzielnym poetą i Brzoska jest samodzielnym i już – tak myślę – rozpoznawalnym poetą. Ale, ale… Tak tu poważnie, z namaszczeniem komentuję książeczkę Wojciecha Brzoski, a przecież Brzoski cechą szczególną jest pewna swoista lekkość, pewien swoisty dowcip, swoisty humor, być może nie do końca zbieżny z moim poczuciem humoru, jednak na tyle dokładnie wyartykułowany, że nie sposób go nie zauważyć, więc zauważam go. A wygląda ten humor (humorek) Brzoski np. tak: „u nich właśnie szabas, a my ciągle / głodni no i wyczerpani / bzdurnymi kłótniami gdzieś z okolic rynku. / znów jesteś małą dziewczynką, // po dwóch latach błądzenia naiwnie szukamy / taniej restauracji. Nie stać nas na więcej / niż ten barszcz z uszkami. Cmentarz już / zamknięty, co zatem z knajpami? // gdzie kończy się życie zaczyna się picie / i powolne gnicie. Zagramy więc w kości / w tym tanecznym poście / o to, co zostanie. Ostatnie pytanie, // zamknięta litania. // – klient nasz pan. // – czynne do / odwołania.” Ostatni akapit – to zdanie – to już tylko bardzo prywatne życzenie: żeby się dało książeczkę Brzoski gdzieś kupić, bo chętni będą na pewno, a o dystrybucji innej niż z ręki do ręki na razie nic nie wiadomo. Więc takie życzenie na koniec, bo książeczka kupienia warta i chociaż mało w niej wierszy, to wszystkie co do jednego dobre. A to w tym wypadku najważniejsze.
Wojciech Brzoska, „Pograbki”, Młodzieżowy Ośrodek Pracy Twórczej, Dąbrowa Górnicza 2004.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.