Powinienem zacząć od Patera, ale wolę anegdotę z „Tragicznego pokolenia” W.B. Yeatsa: „Mathews nie może opędzić się od dam, które poszukują duchowej porady, a jedna z nich prosi o pomoc, bo dręczą ją zjawy, które mają postać rozkładających się zwłok i usiłują w nocy wejść do jej łóżka. Mathews pozbywa się kobiety przy pomocy jednej uwagi: „Bardzo zły gust po obu stronach.”” W zapiskach Yeatsa także historyjka o tym, jak Dowson zrzucił się z kolegami na seks Oscara Wilde’a z kobietą i inne smakowitości na temat cnoty ery wiktoriańskiej. Ale ten numer „Literatury na świecie” to przede wszystkim Walter Pater. Jego „Konkluzja” w przekładzie Andrzeja Sosnowskiego wygląda miejscami – jeśli przesadzam, to nieznacznie – jak teksty samego Sosnowskiego. Są w niej jednak i takie zdania: „Cóż! Wszyscy jesteśmy condamnés, jak mówi Victor Hugo: wszyscy mamy wyrok śmierci, tyle że z czymś w rodzaju nieokreślonego odroczenia (…): mamy pewien interwał, po czym nasze miejsce na ziemi nie chce już nas znać. Jedni przeżywają go w apatii, inni na wyżynach namiętności, najmądrzejsi, przynajmniej spośród „dzieci tego świata”, żyją w sztuce i pieśni. (…) Sztuka bowiem przychodzi do was, szczerze oświadczając, że nada waszym umykającym chwilom jedynie tę najwyższą jakość, po prostu dla samych tych chwil.” Proza Patera, „Mariusz epikurejczyk” mniej już, jak dla mnie, poruszająca, nie wątpię jednak, że i na nią znajdą się amatorzy. Dlaczego w ogóle Pater? Skąd? Może stąd, że Pater to – jak pisze Harold Bloom w eseju „Kryształowy człowiek” – ktoś, kto oferuje nam „raczej pewną wizję sztuki przefiltrowaną przez własną, niepowtarzalną wrażliwość, jego pisma zacierają więc rzekomą różnicę między krytykom a twórczością”. A więc ktoś bardzo nam współczesny. Twierdzenie Blooma uzasadniają eseje Patera: „Romantyzm” i „Styl”. W pierwszym tak kreśli autor „Renesansu” swoją wizję celów literatury: „Przed literaturą stoi dziś zadanie następujące: wprowadzić ład do chaotycznego skupiska naszej wiedzy i naszych doświadczeń, naszej nauki i historii, naszych nadziei i rozczarowań, czyniąc świadomie to, co dotychczas czyniono nie dość świadomie; rzecz w tym, by pisać po angielsku tak, jak Latyńczycy pisali po łacinie, jak piszą Francuzi, jak powinni pisać uczeni.” W „Stylu” zaś stwierdza: „Oto istota twórczości literackiej czy po prostu literatury pięknej: zapis nie faktów, jako takich, lecz faktów w ich nieskończonym zróżnicowaniu, modyfikowanych przez nieskończenie różnorodne konstelacje ludzkich upodobań.” Trzeba by tego zacytować więcej, by dało się odczuć czystość myśli Patera, jej „kryształowość”. Ponieważ jednak nie sposób cytować wszystkiego – zachęcam do lektury „Literatury na świecie”. W której jeszcze – trzeba pamiętać – o Paterowskim, „słynnym passusie poświęconym Monie Lisie” (Wilde). Najlepiej wagę tego fragmentu „Renesansu” oddaje esej „Subtelniejsza sprawiedliwość. O formule aprecjacji Waltera Patera”, który Agata Bielik-Robson kończy opisem tego, co – znowu – współczesne. „Pozostała – tak brzmi konkluzja tej rzadko zawodzącej maszyny interpretacyjnej, jaką jest Bielik-Robson – poetyka rozmyślnej niewzniosłości, łaskawym okiem spoglądająca na „letnie”, niedoistniałe, przytłoczone wyrokiem śmierci ludzkie stworzenia, którym dany jest tylko krótki interwał i po których zginie wszelki ślad.” Wcześniej Bielik-Robson proponuje egzegezę słynnego fragmentu o Madonnach Botticellego, którym Pater przypisał, iż (cytat z Patera) „nie potrafią poradzić sobie z ciężarem Boskiego Dzieciątka i bronią niedwuznacznym szeptem czulszego, niższego człowieczeństwa.” „To czulsze, niższe człowieczeństwo – komentuje Bielik-Robson – jest tym, co pozostaje, co istnieje i trwa naprawdę – po ustaniu wszelkich misji, po przetoczeniu się historycznych burz, po cichej zagładzie mesjańskich nadziei. W nieobecnych, niezogniskowanych oczach Madonny Botticellego – nie ma ani zrozumienia ani chęci uczestnictwa w zadaniu, do jakiego została powołana. Całym swym zachowaniem odwołuje ona to obce powołanie, znosząc je biernie jako zbędny balast ciążący na jej samowystarczalnym, choć niższym, człowieczeństwie. Nie jest doskonała sama w sobie, brak jej radości i nadziei – ale mimo to nie pragnie naprawy tego stanu. Tkwi w limbo niedoskonałej autonomii – i tak właśnie zamierza używać swojej wolności.” Prócz tego w „Literaturze na świecie”: wiersze Ernesta Dowsona, Arthura Symonsa i Lionela Johnsona w przekładach Krystyny Dąbrowskiej, Jacka Dehnela i Marcina Szustera. „Prance Music” Andrzeja Sosnowskiego (o Rolandzie Firbanku), plus „Inklinacje”, „Kaprys”, „Valmouth” Firbanka. Gdyby komuś było mało, jest także Yeats, którego już wspominałem. I stałe rubryki. Uzupełnieniem tego, co na temat Waltera Patera podaje „Literatura na świecie” może być, nie trzeba chyba dodawać, zbiór esejów tegoż: „Renesans. Rozważania o sztuce i poezji” (przeł. Piotr Kopszak, Fundacja Aletheia, Warszawa 1998).
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.