Historia jest, a przynajmniej może być dziedziną bardziej fantastyczną, niż to się zwykle wydaje. Wydarzenia historyczne, o których wiedza nie jest kompletna pobudzają do fantazjowania i jeśli tylko ktoś umie oddać się tej grze wyobraźni z pasją, efekty mogą być nader ciekawe. „Bohun”, alternatywna, więc wyimaginowana wersja przyczyn i przebiegu klęski pod Batohem (1652), choć jest, jak pisze sam autor w pouczającym, dołączonym do powieści tekście „Do uważnego Czytelnika ku pokrzepieniu serca przestroga”, książką opartą na dokumentach z epoki, pamiętnikach, listach i pracach badaczy dziejów Rzeczypospolitej, to jednak do miana pomocy naukowej nie pretenduje. Powieść Komudy, w której obok postaci historycznych, takich jak Jan Kazimierz, Marek Sobieski, czy Chmielnicki, występują m.in. francuski szlachcic Bertrand de Dantez, chytra, piękna i pozbawiona skrupułów kobieta-szpieg Justyna Godebska vel Eugenia de Meilly Lascarig, a także młody bandurzysta Taras, mający od czasu do czasu widzenia Bogurodzicy i korzystający z mocy niezwykłej, by nie powiedzieć magicznej bałałajki (przy dźwiękach której straszliwi wojacy koronni i zaporoscy łagodnieją i rozrzewniają się) jest bardziej dziełem nieokiełznanej fantazji niż próbą opracowania jedynie słusznej wersji historii. Widać zresztą, że Komuda to przede wszystkim świetny opowiadacz, dający się porwać żywiołowi gawędziarskiej narracji, umiejący plastycznie opisać zarówno ostrą bijatykę, jak błyskawiczną pogoń, czy nawet – a to już wyższa szkoła jazdy –scenę miłosną. I to jest najmocniejsza strona tej książki. Wydarzenia? Tak, była kiedyś bitwa pod Batohem. Tak, wiele wskazuje na to, że najwyżej w państwie postawione osoby przyczyniły się do jej wyniku. Tak, mogło się zdarzyć, że wszystko było efektem spisku połączonego z niekorzystnym splotem wydarzeń i że być może doszło do nieporozumienia – i gdyby los pokierował inaczej, być może nasza i naszych sąsiadów historia miałaby się zupełnie inaczej. Nie to jest jednak najistotniejsze, choćby nawet sam autor miał inne na ten temat zdanie. Najistotniejsze jest bowiem to, że czyta się Jacka Komudę z zaciekawieniem, miejscami nawet z klasycznymi wypiekami na twarzy. Ponieważ lektura „Bohuna” wciąga i losy jej bohaterów poruszają. Nawet tych złych bohaterów. Nawet tych, których wolelibyśmy na swojej drodze nie spotkać.
Jacek Komuda, „Bohun”, Fabryka Słów, Lublin 2006.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.