„Kram opowiadacza” – tak z przymrużeniem oka pisze o swojej książce we wstępie do „Więzów krwi” Kossakowska, jak gdyby nieco bagatelizując ten zbiór opowiadań z różnych czasów, zbiór niejednorodny, wielogatunkowy, przewrotny. Niepotrzebne to umniejszenie, albowiem nie ma w „Więzach krwi” tekstu słabego, odstającego jakością, każdy akapit, można tak chyba powiedzieć, jest tutaj na miejscu i każdy potwierdza coraz bardziej chyba dla każdego fana SF oczywiste mistrzostwo tej nietuzinkowej autorki. Kossakowska od debiutanckiej „Muchy” (1996) uprawia fantastykę, w której nie tylko wartka fabuła się liczy, lecz także ukryta za nią przypowieść, alegoria, czy moralitet. To na pewno nie jest dziś jakaś wyjątkowość, takie potraktowanie sztafażu fantastycznego, jednak w przypadku Kossakowskiej dochodzi do tego, jak myślę, znacznie większa niż średnia samoświadomość przeprowadzanych zabiegów. Oczywiście, zarówno w „Musze”, jak w „Schizmie”, „Hekatombie”, „Dioramie”, czy reszcie opowiadań z „Więzów krwi” na pierwszym planie jest czysta radość bajania, upojenie tą tajemniczą sztuką, która początek znajduje, jak pisze o tym sama Autorka, w okrzyku pierwszego gawędziarza: „Hej, a wiecie, co mi się przydarzyło wczoraj nad potokiem?” Nie to jednak jest celem Kossakowskiej, ona sięga swoim pisarstwem głębiej i bierze się za tematy coraz trudniejsze: Kossakowska chce pisać o Bogu, aniołach, miłości, śmierci i tajemnicy, a nawet o współczesności z jej obłąkanym, zsakralizowanym konsumpcjonizmem. Są w tym zbiorze opowiadania, jak debiutancka „Mucha”, smutne, są fragmenty dowcipne, wręcz groteskowe. Tytułowe „Więzy” są balladą inspirowaną motywami lovecraftowskimi, a „spokój Szarej wody, tekst pisany na zamówienie do antologii o katach pokazuje jak można uciec konwencji, stworzyć nowa i jeszcze świetnie się przy tym bawić (i czytelnika też). Nie wolno tez zapominać o formalnych, stylistycznych ambicjach Kossakowskiej, której najczęściej jędrny i trafny, czasem też jednak cudownie poetycki język stanowić mógłby lekcję dla niejednego początkującego autora. Podsumowując: otrzymaliśmy zbiór, którym można cieszyć się bardzo długo, a Kossakowska po raz kolejny dowiodła, że jest jedną z naszych najbłyskotliwszych i najinteligentniejszych autorek.
Maja Lidia Kossakowska, „Więzy krwi”, Fabryka Słów, Lublin 2007.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.