Dziwić może motto „Tak jest dobrze”, słowa Pisma Świętego: „Przecież mówisz: Jestem bogaty i wzbogaciłem się i niczego nie potrzebuję, a nie wiesz, że ty jesteś nędzarz pożałowania godzien i ubogi i ślepy i nagi.” Dlaczego akurat je postawił Twardoch na początku zbioru? Po lekturze wybór jest jasny. Tylko takie słowa mogły wprowadzać w prozę, której motywy wspólne to: kłamstwo, jakie nieustająco drąży ludzi; maski i pozy, chroniące od zetknięcia się z brutalnością świata; nienawiść żywiona latami, skrywana, a wreszcie wybuchająca. Nienawiść wybija się tu zresztą na plan pierwszy. Twardoch, znany z dosadności, po raz kolejny ukazał świat, w którym dobro może być co najwyżej błędem w rachunkach, pomyłką, nieporozumieniem. Te pięć opowiadań to portrety frustratów, jak Barcz z „Uderz mnie”; ludzi przetrąconych przez historię, jak Gerd z opowiadania pod tym tytułem; szaleńców, jak Paweł z „Ona płynie w moich żyłach”. To opowieści o obrzydzeniu i zemście, jak „Masara”, a także o kruchości tego, co zwykło się uważać za normę. Paradoksalnie, najmniej okrutnym tekstem zbioru jest znana czytelnikom „NF” proza tytułowa. Ona także nie kończy się szczęśliwie, jednak w niej przynajmniej fantom szczęścia otula na koniec bohaterów, pochłania ich lęk i cierpienie. Fantom, ponieważ w możliwość szczęścia jako takiego Twardoch zdaje się konsekwentnie nie wierzyć. Fantastyki w tym zbiorze niewiele i mainstream pewnie zachwyci się tą prozą. Zresztą słusznie. Najmocniejszą stroną opowiadań Twardocha są bowiem zwykłe ludzkie emocje. Bohaterowie, którzy żyją, kochają, nienawidzą, żywią urazę i wstręt – na serio, czasem skrajnie. Mistrzostwem jest takie pisanie. I Twardoch potwierdza, że jest mistrzem.
Szczepan Twardoch, „Tak jest dobrze”. Powergraph 2011. Cena: 32,00 zł
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.