1.
„W drugiej połowie XX wieku – pisze Piotr Sommer w szkicu „Z tej i z tamtej strony szyby (dopiski do Amerykanów)” – trudno byłoby w angielszczyźnie znaleźć równie mocne znaki poetyckiego sabotażu, porównywalnie dywersyjne języki wiersza. Zbaczanie z traktu przyzwyczajeń, wybijanie z rytmu oczekiwań i zbijanie z pantałyku, odnawianie gatunków, chytra gra banałem i stereotypem, niewzruszona uległość różnym impulsom wynalazczości – to ledwie kilka najbardziej dziś oswojonych zachowań, jakim podlega język nowojorczyków. Być może najbardziej elementarny, najbardziej wywrotowy odruch językowy całej formacji, to impuls zmyłki.” Cóż, jeśli w przyszłości jakiś wyrosły na niezdrowych akademickich pożywkach, nawiedzony albo zdolny inaczej krytyk zechce obciążyć kogoś grzechem pierworodnym wprowadzenia „impulsu zmyłki” do standardowo poważnej liryki polskiej, prędzej czy później w roli bodaj czy nie głównego i najpoważniejszego winowajcy obsadzony zostanie Piotr Sommer ze swoimi przekładami z poetów amerykańskich. A antologijny monument – bo „O krok od nich” to w dorobku przekładowym Sommera kolejne klasyczne dzieło z gatunku „exegi monumentum…” – będzie dowodem koronnym. Książka ta nie jest jednak, jak mi się wydaje, wyłącznie podsumowaniem długoletniej pracy tłumacza, nie tylko o przypomnienie i wzmocnienie wizerunku siedmiu poetów z antologii „Artykuły pochodzenia zagranicznego” chodził tym razem Sommerowi, i nie tylko rzecz w tym, że dodanych zostało trzech kolejnych autorów. Tym razem – i przyzna to chyba każdy, komu w ręce ta książka trafi –zamysł Piotra Sommera szedł dalej i tak, jak został zrealizowany, zasługuje na docenienie w całości. Pisząc o nowym, specjalnym zamyśle mam na uwadze rzecz jasna połączenie autorskich prezentacji liryki z reprodukcjami obrazów Jane Freilicher, bez których „O krok od nich” nie byłaby TĄ książką. W czym rzecz? Wychodząc w swoim szkicu od próby opisu obrazu Freilicher „My cubism” (2004) wtrąca Sommer pytanie o naturę malarstwa Freilicher, które w zasadzie można by przeoczyć: „Studia żywej obecności ludzkiej pod nieobecność człowieka na płótnie?” Czy to są studia „żywej obecności ludzkiej pod nieobecność człowieka na płótnie”? I choć zaraz wychodzi Sommer z tego, jak by może powiedział inny autor równie odpowiedzialny za kształt poezji polskiej drugiej połowy XX wieku, drugiej przestrzeni sięgającego pytania obronnym dookreśleniem, porównaniem świata Freilicher do światów Hoppera, „u którego człowiek wprawdzie na płótnie jest, ale przeważnie spruty, w jakimś emocjonalnie niedogrzanym i chłodno oświetlonym wnętrzu” – dla mnie, nie umiem powiedzieć czemu, jest to pytanie kluczowe. I zastanawiam się, czy zwróciłem na to pytanie uwagę ze względu na jego trafność, czy chodziło mi tylko o płótna Freilicher? Czy może po prostu mam ochotę zapisać pod tym pytaniem Sommera proste stwierdzenie faktu, że kiedy czytam antologie takie, jak „O krok od nich”, czuję się, jakbym oglądał studia żywej obecności ludzkiej pod nieobecność człowieka w świecie. (I czy to w ogóle nie jest sama istota czytania?)
2.
John Cage: „Poezja nie jest poezją z powodu swojej zawartości albo dwuznaczności, ale z tego względu, że umożliwia wprowadzenie elementów muzycznych (czasu, brzmienia) do świata słów.”
3.
Antologie osobiste, a „O krok od nich” jest właśnie taką antologią, czytać można na wiele sposobów, ale i tak prędzej czy później okazuje się, że jakiś autor zwraca nasza uwagę szczególnie, do jakiegoś wracamy częściej i chętniej. Nie zdziwi mnie więc wcale, jeśli ktoś zdecyduje się wyjątkowo traktować Charlesa Reznikoffa, który, jak to ujął Piotr Sommer, „dokładał starań, żeby żadna z obserwacji nie obnosiła się ze sobą – już lepiej, żeby zamieniła się w westchnienie.” Nie będę mieć też za złe nikomu, kto uzna, że fascynuje go autor tytułowego „O krok od nich”, Frank O’Hara, który „swoim mistrzowsko-posuwistym gestem językowym ogarnia własne przebiegi i przeloty również w rozleglejszym, bardziej „przekrojowym” planie: koneser miasta, który jakimś niedbale precyzyjnym skrótem oprowadza chętnych po klimatach całych dzielnic albo ulic.” John Cage? Proszę bardzo. „W teatrze anegdot Cage’a panuje taki klimat, jak gdyby nic naprawdę niedobrego nie mogło się wydarzyć. Nawet jego zdumienie na widok głupstwa czy głupoty ma intonację wyrozumiale-dobroduszną i zabawową.” „Skłonny do ekscytacji” – jak o nim O’Hara napisał – Kenneth Koch? Świetnie. Jak nie uznać wielkości autora, dla którego lekcja „Kamasutry” okazała się „jednym z najistotniejszych modeli stylistycznych… Można podziwiać też Ashbery’ego, Cummingsa, Ginsberga, Lowella i Kleinzahlera, tego ostatniego zresztą może najszybciej, skoro nie wiadomo – pisze o tej niewiedzy Sommer – „czy poza Augustem Kleinzahlerem jest dziś amerykański poeta liryczny, który by dwoma zdaniami spinał taką przestrzeń.” Dla mnie – i pewnie kilku jeszcze – zostaje John Berryman. A zatem, ponieważ nie dam rady zacytować każdego fragmentu, który mnie w tej antologii porusza, jeden wiersz, „Wiersz o piłce” Johna Berrymana:
Co może teraz chłopiec, który stracił piłkę,
Co może zrobić? Widziałem jak się wesoło
Odbija po ulicy, i jak potem wesoło
Przeskakuje – no i już jest w wodzie!
Nie ma sensu mówić „Ach, są inne piłki” –
Jakiś bezmierny żal przenika chłopca
Gdy osłupiały drży i gasi wzrokiem
Wszystkie swe młode dni w zatoce, gdzie
Uciekła piłka. nie będę się narzucał,
Pieniądze, inna piłka, są bezwartościowe. On
Pierwszy raz czuje odpowiedzialność
W świecie własności. Ludzie będą zabierać piłki,
Będą je, chłopcze, zawsze gubić –
Nikt piłki nie odkupi. Pieniądze są zewnętrzne.
Teraz gdzieś w głębi swej rozpaczy on się uczy
Epistemologii straty, jak sobie radzić
Z tą wiedzą, którą kiedyś zdobędzie każdy,
A większość wiele razy, jak sobie radzić,
I światło wraca z wolna na ulicę,
Słychać czyjś gwizdek, piłki już nie widać,
Część mnie za chwilę będzie badać głęboki
I ciemne dno zatoki… Jestem wszędzie,
Poruszam się i cierpię, mój umysł i serce poruszają się
Ze wszystkim, co porusza mnie, pod wodą
I kiedy gwiżdżę, nie jestem małym chłopcem.
4.
Z notatki rozsyłanej przez Biuro Literackie: Miło nam donieść, że wydana przez Biuro Literackie antologia Piotra Sommera „O krok od nich. Przekłady poetów amerykańskich” otrzymała prestiżową nagrodę „Pióro Fredry 2006”. Jury nagrody tak uzasadniło swój wybór: „Doskonale opracowane edytorsko, długo wyczekiwane, poszerzone wznowienie antologii poezji amerykańskiej, przygotowane przez jednego z najwybitniejszych tłumaczy poezji języka amerykańskiego”.
5.
To duża książka i mam ja od niedawna, więc być może dodam do tego, co napisałem i wybrałem, coś jeszcze – za jakiś czas.
Piotr Sommer, „O krok od nich. Przekłady z poetów amerykańskich. Ilustrowane obrazami Jane Freilicher”, Biuro Literackie, Wrocław 2006.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.