Lew Szestow, można powiedzieć językiem dzisiejszych filozofów, był myślicielem, który używał i wykorzystywał czytane przez siebie książki i zawarte w nich teorie do własnych gier językowych, których stawką była najczęściej swoiście, bo religijnie pojmowana przez Szestowa „prawda”. Także pisząc swoje artykuły po śmierci Czechowa, w dwudziestopięciolecie śmierci Dostojewskiego i z okazji pojawienia się książki Bierdiajewa postąpił Szestow w ten sposób – wykorzystał teksty omawianych przez siebie autorów, by wykazać swój stosunek do „prawdy” i do epoki. Antoni Czechow, Fiodor Dostojewski i Mikołaj Bierdiajew są więc w „Początkach i końcach” jedynie pretekstem dla Lwa Szestowa, który na podstawie swojej lektury dzieł tych autorów chce napisać – ambitny to projekt – o „bojaźni prawdy” i własnej epoce, która do „prawdy” odnosi się podejrzliwie. Można by z oburzeniem uznać taką działalność krytyczną za nieuczciwą względem dorobku jednych z najwybitniejszych autorów, których Szestow nie stara się pojąć w tym, co dla nich swoiste i wyjątkowe, można by z tak idiosynkratycznej lektury stawiać Szestowowi zarzut, rzecz jednak w tym, że Szestow naprawdę solidnie wgryzł się i przemyślał zarówno dorobek Czechowa, jak Dostojewskiego i Bierdiajewa, co w konsekwencji zaowocowało tym, że artykuły z „Początków i końców” trafiają swoimi tezami niejednokrotnie w punkt, w sam środek tematyki omawianego autora. I tak o Czechowie pisze np. Szestow: „Weźmy opowiadania Czechowa: każde z osobna albo, jeszcze lepiej, wszystkie naraz: przypatrzmy się jego sposobowi pracy. Wydaje się, jak gdyby stale siedział on na czatach, wypatrując i czyhając na ludzkie nadzieje. I możemy być o niego spokojni: ani jednej nie przeoczy, ani jedna nie uniknie swego losu. Sztuka, nauka, miłość, natchnienie, ideały, przyszłość, można by przywołać wszystkie słowa, którymi współczesna i dawna ludzkość pocieszała się albo umilała sobie życie. Wystarczy, że Czechow ich dotknie, a natychmiast blakną, więdną i umierają.” Trzeba przyznać, że analiza Szestowa jest nie tylko niezwykle sugestywna, ale i trafna. Niestety, zaraz za nią jest zdanie Szestowa o Czechowie, a raczej szereg zdań, które mają niedwuznacznie dowieść, że Czechow, ponieważ był agnostykiem, a więc nie był tak religijny jak Szestow, mylił się. I to już jest – moim skromnym zdaniem – nadużycie wobec omawianego autora. Podobnie postępuje Szestow z Dostojewskim i nie lepiej traktuje Bierdiajewa. Mimo to warto „Początki i końce”, jak też inne dzieła Szestowa czytać. Czemu? Ponieważ nawet kiedy ten autor wykorzystuje dzieła innych dla wydatniejszego ukazania własnych, doktrynalnych, metafizycznych poglądów, nadrzędnym jego celem jest „prawda”. Więc jeśli by nawet czasem Szestow przesadzał w niesprawiedliwej ocenie dzieł innych autorów i wyciągał wnioski dziwaczne, to i tak błąd jego jest szlachetnej natury i myli się Szestow – można powiedzieć – uczciwie. Tak sam Szestow myślał być może czasem o Czechowie.
Lew Szestow, „Początki i końce. Zbiór artykułów”. Przełożył i opracował Jacek Chmielewski. Wydawnictwo Antyk, Kęty 2005.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.