W przypadku „Wrót” Mileny Wójtowicz mamy do czynienia z bajką dla dorosłych, która wydaje się zbyt infantylna. Na pierwszy rzut oka historia księżniczki Salianki wygląda zachęcająco. Dziewczyna obdarzona jest kłopotliwym i dziedzicznym darem Wrót, które otwierają się w jej umyśle i są przejściem dla demonów oraz innych istot. Jednak w całej tej ponad pięćsetstronicowej powieści występuje tak znaczne spiętrzenie elementów infantylizujących narrację, że w pewnym momencie czytelnik zaczyna podejrzewać, iż pod względem stylistycznym bliżej tej książce do, mgliście pamiętanych z lat szczenięcych, dzieł Musierowicz, Niziurskiego, czy Ożogowskiej. I raczej nie znajdziemy tu nic, co przypominałoby fantasy o większym ciężarze gatunkowym. Jeżeli Milenie Wójtowicz zależało, by spisane przez nią przygody krnąbrnej, ale i bystrej księżniczki oraz dobrego, choć może trochę gamoniowatego królewicza Gawarka (dzięki Wrotom od czasu do czasu przeistaczającego się w dzielnego rycerza Ulka, który daje klasycznego łupnia rzezimieszkom plądrującym okolice), a także losy innych postaci czytane były przede wszystkim przez młodzież w wieku 12-15 lat, to trzeba przyznać, że doskonale wywiązała się ze swojego zadania. Jej proza powinna robić na nastolatkach dobre, a może nawet piorunujące wrażenie. Jednak cóż ma zrobić czytelnik nieco starszy? Prawdę mówiąc, chyba nie bardzo odnajdzie się w świecie „Wrót”, w którym dziecięcy, upupiający rzeczywistość i jej bohaterów, klimat góruje nad wszystkim do tego stopnia, że w zasadzie należałoby się zastanowić, dlaczego ta książka ukazała się w tej samej serii wydawniczej, co twórczość Kossakowskiej czy Grzędowicza. Oczywiście ktoś może stwierdzić, że liczy się różnorodność propozycji literackich. Niech będzie, tylko proszę nie robić tego za cenę zdziecinnienia czytelników. Chyba, powtarzam, że miała to być książka dla dzieci. Chociaż i one, proszę pani autorki, bywają dziś poważne ponad swój wiek. A historie, które czasem opowiadają, zbuntowaną księżniczkę Saliankę, księcia Gawarka i resztę bohaterów tej bajki łącznie z gadającymi w umyśle ludzkim Wrotami przyprawiłyby o klasyczne drżenie.
Milena Wójtowicz, „Wrota”, Fabryka Słów, Lublin 2006.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.