Przeciętnemu sympatykowi SF, horroru czy fantasy nie przyjdzie raczej do głowy zastanawianie się nad wartością kulturotwórczą takiego, dajmy na to, „Star Treka”. Sympatyk ocenia przydatność dzieła wedle prostych, bardziej emocjonalnych niż intelektualnych kryteriów, a dokonywanie tzw. istotnych rozróżnień gatunkowych rzadko wydaje mu się potrzebne. Książka czy film podobają się albo nie. Historia wzrusza i wciąga – lub nudzi. Dla akademickiej badaczki rzecz ma się zgoła inaczej. Chciałaby uporządkować wiedzę o gatunku przynajmniej na tyle, by stało się jasne, czemu Vonnegut oraz Lem nie powinni wstydzić się, że krytyka zaliczyła ich do SF. Oramus stawia też sobie za cel, jak przyznaje, udowodnić, że pozorne mnożenie podgatunków science fiction jest tak naprawdę przejawem zanikania dawnych podziałów w kulturze, która staje się coraz bardziej eklektyczna. Autorka „O pomieszaniu…” robi przy tym wszystko, by pokazać, że SF wciąż ma się dobrze – nie jako gatunek, ale jako sposób. Co oznacza, że fantastyka naukowa jest, a przynajmniej może być techniką umożliwiającą powiedzenie tego, co powiedzieć można by inaczej, ale mniej efektownie. Moment w kulturze jest sprzyjający dla takich rozważań: jak nigdy wcześniej niskie zwarło się z wysokim, niepoważne z poważnym, głupie z mądrym. Dla niektórych to powód do załamywania rąk i lamentowania, ale twórcy SF nie powinni martwić się tym stanem rzeczy. Science fiction, zdaniem Oramus, zdaje się w chwili tego pomieszania zajmować bardzo uprzywilejowane miejsce. Powód tego stanu rzeczy jest jeden: mówiąc o cyborgizacji, cyberprzestrzeni, symulakrach – teoretycy postmodernizmu opisują kulturę językiem zaczerpniętym z literatury fantastycznej. Właściwie nie mają wyboru. W końcu zanim Jean Baudrillard napisał „Symulakry i symulację”, Dick był już autorem powieści „Simulakra”. Bez „Neuromancera” i rewolucyjnych koncepcji Gibsona dziś nie byłoby pojęć takich, jak rzeczywistość wirtualna, cyberprzestrzeń, sieć – zjawiska te nazywalibyśmy i rozumieli inaczej. Przy okazji – o tym też pisze Dominika Oramus – badania nad fantastyką pozwalają prześledzić procesy charakterystyczne dla literaturoznawstwa: jak tworzy się kanony; czemu niektórzy pisarze uważani są za godnych akademickich analiz, a inni nie; jakie tendencje interpretacyjne dominują i czemu jedne książki zyskują status poważnej literatury, a inne nie. W orbitę swoich rozważań Dominika Oramus wciąga z premedytacją autorów do tej pory rzadko kojarzonych z fantastyką, którzy jednak – w epoce pomieszania gatunków – za fantastów mogą być brani: Johna Fowlesa, Italo Calvino, Kazuo Ishiguro, Juliana Barnesa. Tak więc obok błyskotliwych analiz klasyków takich jak Gibson, Lem czy Dick, mamy tu próbę pokazania, w jaki sposób fantastyka niemal na naszych oczach stała się gatunkiem ważniejszym niż się to komukolwiek wydaje.
Dominika Oramus, „O pomieszaniu gatunków. Science fiction a postmodernizm”. Wydawnictwo Trio 2010. Cena 32 zł
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.