Nad bramą wjazdową zamazany napis:
Per me…Kamienie wykręcone z zimna;
Weszliśmy w słońce, wielkie nieba,
Przywitani rojem połyskliwych much.
Na poddaszu tłoczno od sikorek, wyżej
Włókna ścian zoranych liszajem i cegły
Jak pozorowanie wspomnień po podróży:
Szkielet scałowany do śmierdzącej bieli.
Otwarta jak drzwi do dziecinnego pokoju
Katedra obrosła pajęczyną mrozu
I wypuściła pąki witraży, w promieniach,
Albowiem nieznane są światła wyroki.
Rybożerne ptactwo wzleciało nad rzekę,
Wieczór zapadł jak ostrze łopaty w czerń grobu.
Powszechne stały się cuda i kości, powszechny
Widok drzazg i modlitw; przewiewanie wiatru
Przez biodra ziemi szersze niż zazwyczaj
Po porodzie – jej krótki jęk i szelest traw,
Ociekających słonym sokiem prosto
W wypatroszone żleby; potem cisza.
Z boku, orbitami ruszały się widma,
Żerując we wnętrznościach nocy, wyjadając
To, co pozostało z ciepła skóry, sekund;
Niszcząc świadków grozy nadmiarem nadziei.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.