Charles Bukowski bywał dowcipnym, mądrym, finezyjnym poetą. Na przykład, gdy jak w wierszu „rzecze Budda Chinaski” pisał: „czasem / trzeba / cofnąć się / o krok albo i / dwa, / wy- / cofać // wziąć / miesiąc / wolnego // nic / nie rób / nic / nie chciej / robić // grunt to / spokój / grunt to / własne tempo // nic z tego / co chcesz / osiągnąć / nie uda ci się / jeżeli / zanadto będziesz / się starał // weź / dziesięć lat / wolnego. // to / cię / wzmocni. // weź / dwadzieścia lat / wolnego. // to cię / bardzo / wzmocni. // i tak nie ma / nic / do wygrania // a zresztą / pamiętaj / tylko jedna rzecz / na świecie / jest lepsza od / smacznie przespanej / nocy // ta / najlepsza to: / łagodna / śmierć. // a tymczasem / płać rachunki za / gaz / w miarę możności // i / unikaj / kłótni z / żoną.” Ale bywał też Charles Bukowski w swojej twórczości typową, megalomańską, „męską szowinistyczną świnią”, samcem, któremu testosteron rzucił się na mózg. Wtedy pisał np. tak, jak w wierszu „niesamowity dzień”: „nigdy nie zatrzymuję kobiet / które chcą / odejść / skoro nie mają dość rozumu / żeby ze mną zostać / to uważam, że nie są / mnie warte.” Bywał jeszcze Bukowski sentymentalistą, twardzielem, ironicznym obserwatorem, alkoholikiem, mitomanem, kobieciarzem, aktorem; bywał tyloma postaciami, że starczyłoby tego na obdzielenie życiorysami sporej grupy mniej szastających sobą artystów. Najważniejsze jest jednak to, że w tym wszystkim nie zapominał Bukowski o swojej miłości pierwszej i najważniejszej, o literaturze. Pisał dużo, może nawet za dużo, wiersze, które ukazują się teraz pochodzą ze specjalnego korpusu tekstów przeznaczonego przez Bukowskiego do publikacji pośmiertnej. Dlaczego tak? Może dlatego, że jest w nich Bukowski jeszcze bardziej szczery i bezpretensjonalny niż był do tej pory. A może z przekory, która podpowiada płodnemu artyście, by zostawić swoim czytelnikom na czas, kiedy jego nie ma już pośród żywych. Od śmierci Bukowskiego minęło jedenaście lat i cały czas ukazują się nowe zbiory jego tekstów, ten także nie jest ostatni, wydawcy zapowiadają kolejne. I na pewno znajdą one swoich czytelników, sięgną po nie i ci, którzy już Bukowskiego czytali, jak też nowi, którzy szukać będą w literaturze autentyzmu, barwnie i przekonująco opowiedzianych doświadczeń intymnych i osobistych i dla których nie doskonałość formalna pozostawać będzie wyznacznikiem dobrego pisarstwa. Bukowski stylistą i akademickim teoretykiem literatury nie był, ale na pewno o pisaniu wiedział wystarczająco dużo, by móc służyć za przykład pisarza, który miał swój styl, doskonalił go i pozostał mu do końca wierny. Pokazuje to także tom wierszy „Z obłędu odsiać Słowo, wers, drogę”. Książka bogata, ciekawa, miejscami zabawna, miejscami dramatyczna.
Charles Bukowski, „Z obłędu odsiać Słowo, wers, drogę. Nowe wiersze”, przeł. Michał Kłobukowski, posłowiem opatrzył Marcin Baran, Noir sur Blanc, Warszawa 2005.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.