1.
„Symulakry i symulacja”. Prawie wszyscy znają przypowieść Borgesa o kartografach Cesarstwa, którzy stworzyli mapę tak dokładną, że pokrywała się ona w każdym szczególe z terytorium Cesarstwa. Od tej historii zaczyna Baudrillard swój wywód. Dlaczego? Ponieważ pragnie dowieść, sam będąc o tym głęboko przekonany, że w czasach dzisiejszych nie ma już Cesarstwa, znikła też mapa o jego naturalnej wielkości, rzeczywistość jako taka nie istnieje, a tylko hiperrzeczywistość ma się świetnie – i to jest nasz świat symulacji i symulakrów. By udowodnić swoją radykalną tezę – „rzeczywistość nie istnieje” – Baudrillard przeprowadza szereg niezwykle ciekawych analiz dzieł literackich (Dicka, Borgesa, Ballarda), filmowych („Czas apokalipsy”, „Chiński syndrom”), oraz wydarzeń historycznych (Holokaust, wojna w Wietnamie, Maj 1968). Nie można też nie docenić wkładu francuskiego filozofa w opisywanie co bardziej intrygujących aspektów życia publicznego. Baudrillard w „Symulakrach i symulacjach” bada m.in. to, jaki wpływ mają na nasze życie środki masowego przekazu, jak organizują naszą przestrzeń zewnętrzną, ale również duchową, hipermarkety; Baudrillard poddaje ocenie także stosunek ludzi do praw zwierząt i przygląda się życiu akademickiemu. Bez wątpienia ulubioną figurą retoryczną autora „Ameryki” jest paradoks, a stanem w jaki chciałby najprawdopodobniej wprowadzić swoich czytelników – szok. I trzeba przyznać, że po mistrzowsku posługuje się Baudrillard paradoksem, a puenty jego wywodów nierzadko brzmią szokująco. Najwyraźniej widać to na przykładzie tekstu „O nihilizmie”, w którym filozof wypowiada swoje credo: „Jeśli bycie nihilistą oznacza uleganie obsesji na punkcie owego sposobu znikania, a nie na punkcie sposobu produkcji, to jestem nihilistą. Znikanie, aphanisis, implozja. (…) Nie ma już nadziei na sens. Bez jakichkolwiek wątpliwości jest właśnie tak, że sam sens jest śmiertelny. To wszakże, czemu narzucił on swe krótkotrwałe panowanie, to, co pragnął zniszczyć, by wprowadzić oświecone rządy, mianowicie pozory – one są nieśmiertelne, niezniszczalne i nie ima się ich nawet nihilizm sensu i bez-sensu.” Tako rzecze Baudrillard w swojej najsłynniejszej, najszerzej na całym świecie komentowanej książce. Wielu pomysły interpretacyjne tego filozofa przyjmuje ze sceptycyzmem, wielu uważa go za szarlatana. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że przynajmniej część, znaczna część wywodów Baudrillarda ma wielką moc pobudzania intelektu i po zetknięciu z którąkolwiek z książek tego autora na rzeczywistość, bądź, jak on by powiedział: na jej pozór, zaczyna się patrzeć inaczej, z większa podejrzliwością, ze znacznie pobudzonym sceptycyzmem. I może to jest największa zasługa Baudrillarda, że zmusza każdego do myślenia. Myślenia o tym, że to, co tak naiwnie i codziennie przyjmuje się za rzeczywistość, jest tylko pozorem, symulakrem w precesji symulakrów.
2.
„O uwodzeniu”. Baudrillard, filozof, który lubi stawiać tezy radykalne, kontrowersyjne i politycznie niepoprawne w „O uwodzeniu” zabrał się za krytykę współczesnego feminizmu. Ten nie podoba mu się, gdyż jego zdaniem wraz z całym zespołem myślenia patriarchalnego egzorcyzmuje uwodzenie, ten najsilniejszy wyróżnik kobiecości. Zdaniem Baudrillarda uwodzenie to piękna i pełna tajemnic prastara sztuczka, będąca zaprzeczeniem seksu, sensu, produkcji i władzy, a więc wszystkiego tego, co męskie, falliczne i zubożające współczesne życie społeczne. Swoich twierdzeń nie buduje jednak francuski myśliciel w zgodzie z doktrynami feministycznymi. Wręcz przeciwnie, Baudrillard korzysta ze zdobyczy myśli feministycznej po to, by udowodnić rzeczy z myśleniem feministycznym sprzeczne. Pisze na przykład: „Otóż kobieta jest tylko pozorem. I właśnie jako pozór kobiecość szachuje męską głębię. Kobiety, miast przeciwstawiać się takiej <<uwłaczającej>> etykietce, powinny raczej dać uwieść się tej prawdzie, gdyż w niej tkwi sekret ich siły, którą mogą utracić, przeciwstawiając głębi męskości głębię kobiecości.” Takich uwag, wyrażonych zdecydowanie, precyzyjnych i brzmiących prawie że mizoginistycznie jest w „O uwodzeniu” więcej. Baudrillard przeciwstawia się bowiem nie tyle dążeniu kobiet zaangażowanych w ruchy feministyczne do samostanowienia i samoświadomości, ile kwestionuje ich techniki, założenia i wnioski, jego zdaniem będące co najwyżej błyskotliwym samooszustwem. Baudrillard twierdzi: „Nie ma co opłakiwać szkód, jakich kobieta doznała i dążyć do ich naprawienia. Nie ma co przywdziewać szat obrońców słabej płci. Nie trzeba też składać wszystkiego na karb wyzwolenia i pożądania, których rąbek tajemnicy został uchylony dopiero w XX wieku. Gra toczyła się nieprzerwanie na całego, z użyciem wszystkich kart i wszystkich atutów, na całej przestrzeni dziejów. I to nie mężczyźni ją wygrali, bynajmniej. Dopiero teraz kobiety zaczynają przegrywać, właśnie pod szyldem rozkoszy – ale to już całkiem inna historia.” Tak, ta książka próbuje odwrócić pewne schematy myślenia współczesnego i choćby dlatego nie tylko feministki powinny jej przeczytać. Dobrze by było, by przeczytali ja również ci, którzy gotowi są twierdzić, że współczesny, stechnicyzowany, nastawiony na zysk i produkcję świat może obejść się bez rytualnych, ceremonialnych, sztucznych, ale w gruncie rzeczy wyzwalających olbrzymi potencjał sił i wyobraźni form uwodzenia. By udowodnić, że uwodzenie jest cały czas konieczne i że zarówno mężczyźni jak i kobiety nie powinni o nim i o jego mocy zapominać, Baudrillard nie waha się poddać filozoficznej analizie fenomenów drag queen, transwestytyzmu, czy azjatyckiej waginoramy. Stawką tego myślenia jest bowiem kształt przyszłej ludzkości. Która będzie albo nie będzie umiała być dla siebie pociągająca, tajemnicza, uwodzicielska. Baudrillard wierzy, że będzie.
3.
„Wojny w Zatoce nie było”. Na temat wojny w Zatoce Jean Baudrillard wypowiada się tyleż z cynizmem bezstronnego badacza i naukowca zgłębiającego tajniki rzeczywistości, co radykalnie. Przede wszystkim stawia Baudrillard tezę następującą: „W odróżnieniu od wcześniejszych wojen, które prowadzono w jakimś politycznym celu, takim jak podbój czy dominacja, tym, o co toczy się ta wojna, jest ona sama: jej status, znaczenie i przyszłość. Uznaje się, że powinna ona nie tyle mieć jakiś cel, co dowieść swego istnienia (tego rodzaju kryzys tożsamości dotyka istnienia każdego z nas).” Wojna w Zatoce w takim ujęciu to dla Baudrillarda tylko pretekst do przeanalizowania związków miedzy konfliktami zbrojnymi w dzisiejszym wydaniu, ekonomią oraz mediami. Wnioski, jakie wyciąga Baudrillard, obnażają status tych współczesnych, medialnie sterowanych konfliktów, ukazują ich straszliwą, bo jednak ociekająca krwią pozorność, czyli symulakryczność. Francuski filozof pisze o tych pozorach wojny, które dzisiaj są wojną tak: „Wojna promocyjna, spekulacyjna, wirtualna: ta wojna nie odwołuje się już do słynnej formuły Clausewitza, w myśl której była polityką prowadzoną innymi środkami; jest raczej równoznaczna z brakiem polityki kontynuowanym innymi środkami.” I zaraz dodaje tyradę na temat środków masowego przekazu, jako narzędzi promocji konfliktu i przemocy, które także są tylko częścią globalnego systemu promocji: „Środki masowego przekazu promują wojnę, wojna promuje środki masowego przekazu. Promocja jest najbardziej odpornym na wszelkie formy terapii pasożytem naszej kultury. Z pewnością przetrwałaby wojnę atomową. Jest naszym Sądem Ostatecznym. (…) Zatem wojna, czyli promocja?” Zapewne wielu nie zgodzi się z teoriami Baudrillarda. Nie zgodzą się z nim ani pacyfiści, ani zwolennicy rozwiązań militarnych. Ale i jedni i drudzy powinni zastanowić się może, czy nie ma racji w takiej na przykład opinii filozofa: „Wojna, wraz ze swymi fałszywymi pseudo-żołnierzami, generałami, ekspertami i prezenterami telewizyjnymi, spekulującymi na jej temat na naszych oczach całymi dniami, przegląda się w lustrze, zadając sobie pytanie: czy jestem wystarczająco ładna, czy jestem wystarczająco spektakularna, czy jestem wystarczająco wyrafinowana, by wkroczyć na arenę dziejów?” Czy to istotnie, gdy siedzi się wygodnie we własnym domu przed ekranem własnego telewizora, nie tak wygląda? Dla wszystkich widzów Baudrillard ma w związku z tymi wątpliwościami także kilka przykrych słów: „Można by wręcz mówić tutaj o medialnym molestowaniu, na podobieństwo molestowania seksualnego. Niestety problem jest zawsze ten sam i pozostaje nierozstrzygalny: gdzie zaczyna się rzeczywista przemoc, gdzie kończy się przemoc za przyzwoleniem? Blef i informacja pełnią rolę afrodyzjaków (…).” Nie zgadzać się z tą książka można, ale przeczytać ja zdecydowanie wypada.
4.
„W cieniu milczącej większości”. Jean Baudrillard, bezlitosny prorok współczesności nie ma dla swoich czytelników żadnych dobrych wieści. Nie ma w jego kolejnych książkach ani taniego pocieszycielstwa ani sztucznie budowanej wspólnoty, nie ma też żadnej nadziei, że ludzkość mógłby ocalić jakikolwiek wyższy i jednoznaczny Bóg, Absolut, czy sens. Nie może być zresztą inaczej, skoro jak pisze ten oryginalny myśliciel „sens jest jedynie niejasnym i wieloznacznym przypadkiem, pozbawionym możliwości kontynuacji, efektem wynikającym z idealnej zbieżności perspektywicznej przestrzeni w określonym momencie (historia, Władza itp.), który jednak stosował się do zaledwie znikomego ułamka, powierzchniowej warstewki naszych ‘społeczeństw’. Jest to prawda również w odniesieniu do jednostek: jesteśmy jedynie epizodycznie przewodnikami sensu, w istocie, w głębi, stanowimy masę, przez większość czasu wiodąc życie paniczne i czysto przypadkowe, obok lub poza sferą sensu.” Prócz tego wspomnieć należy, że dla Baudrillarda pojedynczość człowieka jest już kategorią przebrzmiałą, a wiec fałszywą i nieaktualną. Nie ma jednostek, głosi Baudrillard, są tylko masy zwane jeszcze niekiedy „ludem”, jednak ogrom cynizmu zawartego w tym nacechowanym niegdyś szlachetnością określeniu staje się coraz widoczniejszy. „Lud stał się publicznością. Mecz, film albo komiks służą za model percepcji sfery publicznej. Lud dzień po dniu czerpie radość, jak z domowego kina, z oglądania przepływów własnej opinii w codziennej lekturze sondaży. Nie pociąga to za sobą jakiegokolwiek poczucia odpowiedzialności. Masy nigdy nie angażują się politycznie czy historycznie w sposób świadomy.” Być może „W cieniu milczącej większości” to najostrzejszy z pamfletów na cywilizację, jakich pisaniem od kilku dziesięcioleci zajmuje się Jean zajmuje się Baudrillard. Od innych publikacji francuskiego filozofa ten akurat esej różni się gwałtownością i jeszcze większą od dotychczasowej dawką złośliwości i zjadliwości. Ostrze tej zjadliwości kieruje Baudrillard przede wszystkim przeciwko zglobalizowanemu społeczeństwu, które, jak pisze, „istnieje po to, by czuwać nad wchłanianiem dóbr, które, redystrybuowane bez jakichkolwiek przeszkód, zrujnowałyby porządek społeczny, stworzyłyby nieznośnie utopijną sytuację.” Jest w pismach Baudrillarda coś, co każe traktować je jako dyskursywny dodatek do prozy jego rodaka Michela Houellebecqa. A może to Houellebecqua należy traktować jako autora wykorzystującego odkrycia Baudrillarda w swojej prozie. Trudno orzekać o pierwszeństwie idei, na pewno można jednak czytać tych autorów łącznie, gdyż wizje, jakie prezentują, są zbieżne. Równie ponure, bezwyjściowe, demaskatorskie.
5.
„Spisek sztuki. Iluzje i deziluzje estetyczne z dodatkiem wywiadów o Spisku sztuki”. „Publikując w roku 1996 – informuje Sylvère Lotringer w przedmowie „Rozbójnik w świecie sztuki, będącej zwięzłym wprowadzeniem w problematykę eseju Baudrillarda – Spisek sztuki, Jean Baudrillard wywołał skandal w międzynarodowym środowisku artystycznym oświadczając, że sztuka współczesna pozbawiona jest już racji bytu.” Głównym szokiem było to, jak bardzo francuski myśliciel nie przebierał w słowach, pisząc, iż według niego sztuka „zajmuje się przywłaszczaniem banalności, odpadów, miernoty jako wartości i jako ideologii”. Równie silnie podziałały na międzynarodowy, głównie nowojorski establishment artystyczny, słowa o tym, że to żal i resentyment „stanowią być może ostatnie stadium historii sztuki, tak samo jak wedle Nietzschego są ostatnim stadium genealogii moralności.” Rzecz w tym, że – co podkreśla Lotringer i co wynika jasno zarówno z artykułu Baudrillarda, jak też z dołączonych do „Spisku sztuki” wywiadów z filozofem komentujących ten jego tekst – Baudrillardowi nie tyle zależało na zaatakowaniu sztuki, artystów, czy nawet, jak go nazywa Lotringer, Nowego Ładu Artystycznego, który zajmuje dziś miejsce sztuki, funkcjonując nie zgodnie z mechanizmami idei i wartości, ale z mechanizmami gwiazdorstwa i sławy, Baudrillardowi zależało jedynie na możliwie ścisłym opisie antropologicznym zjawiska sztuki w dobie, gdy nasz „świat współczesny w swej istocie stał się reklamą”. Ambicje filozofa brały się tu z jednej strony z poczucia, iż do odzyskania jest wciąż „radykalne złudzenie właściwe tajemnicy, uwodzeniu i magii”, z drugiej natomiast strony coraz natarczywiej dobijające się do świadomości przekonanie, że w świecie obecnym „to my jesteśmy jedynie figurantem, poruszanym w tajemnicy przez autoreklamową perwersję całego otaczającego nas świata.” Szczególne miejsce w rozważaniach Baudrillarda na temat sztuki zajmuje osoba Andy’ego Warhola. „Jeżeli czynię z postaci i twórczości Warhola – mówi o swoje fascynacji Baudrillard – zasadniczy punkt odniesienia moich rozważań, to dlatego, że znajduje się on poza obrębem sztuki. To wskutek niemal antropologicznego pojmowania przeze mnie obrazu kładę nacisk właśnie na niego.” Innym, ukrytym źródłem myśli zawartych w „Spisku sztuki” zdaje się być przywołany raz na kartach tej książki Witold Gombrowicz, autor „Przeciw poetom” oraz wielu stron poświęconych zwalczaniu kultu malarstwa i sztuki jako muzeum. To, co Gombrowicz po mistrzowsku wykpiwał, Baudrillard przedstawia jednak w niezwykle udramatyzowanej postaci, jedynej, jak można przypuszczać, która jest jeszcze w stanie kogokolwiek poruszyć. Tak czy tak wniosek może być tylko jeden: „Sztuka nie umiera dlatego, że jej już nie ma, umiera dlatego, że jest jej aż nazbyt wiele.”
Jean Baudrillard, „Symulakry i symulacja”, przeł. Sławomir Królak, Sic!, Warszawa 2005.
Jean Baudrillard, „O uwodzeniu”, przeł. Janusz Margański, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2005.
Jean Baudrillard, „Wojny w Zatoce nie było”. Przeł. Sławomir Królak, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2006.
Jean Baudrillard, „W cieniu milczącej większości”. Przełożył Sławomir Królak, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2006.
Jean Baudrillard, „Spisek sztuki. Iluzje i deziluzje estetyczne z dodatkiem wywiadów o Spisku sztuki”. Przedmowa Sylvère Lotringer. Przełożył Sławomir Królak, Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2006.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.