Wydawca tej książki, dr Tadeusz Zysk, nie ma wątpliwości i pisze wprost: „Lecha Jęczmyka można by określić jako anarchizującego prawicowca, osobę niepoprawną politycznie, ale trzeba określić go przede wszystkim jako wnikliwego i błyskotliwego analityka naszej współczesności.” Podobnego zdania zdaje się być Jacek Dukaj, z którego entuzjastyczną notą można zapoznać się już na pierwszej stronie okładki „Trzech końców historii…”: „Lech Jęczmyk jest w Polsce jednym z nielicznych prowadzących samodzielne dociekania nad regułami rządzącymi historią.” Jedna i druga opinia – stwierdzam to po lekturze „Trzech końców…” – to prawda i już choćby same te zdania admiratorów pisarstwa Jęczmyka powinny zachęcić każdego myślącego człowieka do przeczytania tej lekkim, barwnym, pełnym dowcipu językiem napisanej, niezwykle interesującej i pod wieloma względami pouczającej publikacji. Wypada jednakże, odnosząc się do zdania Dukaja, zauważyć również, że dociekania Jęczmyka być może dlatego uznać można za samodzielne, ponieważ myśliciel ten, świadomy pracy, jakiej się podjął, nie ukrywa swoich filozoficznych zadłużeń, a wręcz przeciwnie, ujawnia je po kolei i wywodami swoimi pokazuje, w jaki sposób myśl już przez kogoś myślaną można obecnie – Jęczmyk to doskonale potrafi – prowadzić dalej, wyciągając z niej wnioski czasem logiczne lub skrajne, niekiedy zaś paradoksalne, albo też wręcz stanowczo jej zaprzeczające i poddające rewizji. I już sam tytuł pokazuje tutaj mniej więcej, między jakimi myślicielami wytycza Jęczmyk swój prywatny, historiozoficzny, myślicielski trakt. Z jednej strony będzie to szanowany przez autora „Trzech końców…” za swoją wnikliwość i wizjonerstwo rosyjski filozof początku XX wieku Mikołaj Bierdiajew, autor „Nowego Średniowiecza”, z drugiej – ten, na którym z mniejszym lub większym zrozumieniem dla jego odkryć i przemyśleń psy chyba już wszyscy wielcy mędrcy naszych czasów wieszali – Francis Fukuyama, autor kontrowersyjnego, wciąż jednak komentowanego „Końca historii”. Sam Jęczmyk o tematyce swojej pracy pisze tak: „Niektórzy czytelnicy mogą zapytać, co właściwie ma oznaczać tytuł Nowe Średniowiecze. Pewnie warto co jakiś czas przypomnieć, że rosyjski filozof Mikołaj Bierdiajew użył tego określenia dla nowej wówczas (w latach dwudziestych ubiegłego wieku) epoki, w której racjonalizm i pozytywizm ustępują przed irracjonalizmem jak dzień przed nocą. Co nie znaczy, że noc jest brzydsza od dnia, dodawał Bierdiajew.” Chodzi więc Jęczmykowi, co jasno widać w niemal każdym napisanym przez niego zdaniu, o ten moment naszych dziejów, kiedy doszło (dochodzi) do wyraźnego przesilenia i – jak mówi o tym Jęczmyk w dołączonym do książki wywiadzie – obserwujemy zmiany, które „wisiały w powietrzu”. Dziś jednym z objawów nowego Średniowiecza jest, wg Jęczmyka, to, że zjawiskami irracjonalnymi, z pogranicza – nie można tego powiedzieć inaczej – magii i parapsychologii interesują się coraz częściej „nie etnografowie, ale instytuty naukowe, finansowane przez rządy największych mocarstw”. Ale nie tylko to. Według Jęczmyka, zarówno małe jak i duże wydarzenia są swego rodzaju zwiastowaniem – i od nas jedynie, obserwatorów i uczestników wydarzeń zależy, jaki sens podłożymy pod to, co widzimy i co przeżywamy. A propozycja Jęczmyka o tyle jest interesująca, że w świecie jego myślenia gra się stale o najwyższe stawki: o cywilizację z jej kulturą i o przyszłość nie tylko tego skrawka ziemi, na jakim się znajdujemy. Właściwie dobrze ujmuje to motto z Gilberta Keitha Chestertona, poprzedzające zbiór: „Upadek każdej wielkiej cywilizacji zaczyna się od tego, że zapomina ona o prawdach oczywistych.” Jęczmyk pamięta o „prawdach oczywistych” i zachęca innych, by również je pamiętali. Pomysł na tę publikację, złożoną z artykułów publikowanych pierwotnie w pismach takich jak „Fantastyka, „Nowa Fantastyka”, „Nowe Państwo”, „Inne planety” i „Najwyższy Czas”, był prosty. Książka podzielona jest na trzy części: „Płonie Babilon, czyli co z tą cywilizacją”; „Czekając na barbarzyńców albo okolice polityki”; i „Koniec świata od tyłu, czyli o Dicku i nie tylko”; zawiera też „Aneks” z wywiadem, „Postscriptum” z „testem Jęczmyka”, a nawet – bardzo to trafne rozwiązanie przy tej publikacji, która być może trafi też w ręce mniej wyrobionego czytelnika – „Listę lektur zalecanych”, na która składają się liczne tytuły o przeważnie fundamentalnym dla kultury znaczeniu. Ja natomiast tym razem zalecam tylko jedną lekturę: Jęczmyka.
Lech Jęczmyk, „Trzy końce historii, czyli Nowe Średniowiecze”, Zysk i S-ka Wydawnictwo, Poznań 2006.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.