Kiedy Andy Warhol spisywał swoje poglądy i przemyślenia na temat miłości, czasu, śmierci, sukcesu, prestiżu, atmosfery, strojów i – osobno – majtek, do głowy mu pewnie nie przyszło, że kultura świata Zachodu w XXI wieku będzie bardziej warholowska niż on sam w swoich najlepszych latach. Nie ma się zresztą czemu dziwić, że do głowy by mu nie przyszło, w końcu to Warhol napisał: „Kupowanie jest dużo bardziej amerykańskie niż myślenie. A ja jestem typowym Amerykaninem.” No właśnie, czy naprawdę Warhol to typowy Amerykanin? Jego „Filozofia od A do B i z powrotem” nie odpowiada na to pytanie jednoznacznie. Jednak warto tę książeczkę przeczytać, bo być może mówi ona o współczesności więcej niż wiele uczonych traktatów. „Filozofia Warhola” to apoteoza narcyzmu, banału, nietrwałości i balsamów do ciała. To pieśń miłosna wyśpiewywana na cześć neurozy, dziwactwa, beznamiętności, kabotyństwa i jeansów Levi Straussa z małą kieszonką, „jakby specjalnie na złotą dwudziestodolarówkę!” To ironiczna pochwała oryginalności, przeciętności i nicości („NICOŚĆ jest podniecająca. NICOŚĆ jest sexy. NICOŚĆ jest żenująca.”). To wreszcie humor w stylu Woody Allena i Kurta Vonneguta, ale podany jak gdyby z większą dezynwolturą i bardziej nihilistycznym przekonaniem, że to wszystko i tak nie ma sensu. „Filozofia Warhola od A do B i z powrotem” to dziełko zabawne i dające do myślenia, kpiarskie i podszyte lękiem, momentami błyskotliwie inteligentne, a niekiedy zatrważająco głupie – taki autoportret Andy Warhol postanowił zostawić potomności, o której być może wcale za wiele nie myślał. Ten autoportret pokazuje dwa wyraźnie różniące się od siebie wcielenia Warhola. W jednym pisze on o sobie tak: „Wciąż szukałem prawdziwej przyjaźni. mieszkałem wspólnie z różnymi osobami i wierzyłem, że możemy stać się dobrymi przyjaciółmi i dzielić ze sobą smutki i radości. Szybko zorientowałem się, że potrzebowali tylko kogoś, kto będzie dzielił z nimi koszty utrzymania.” W drugim, późniejszym okresie, myśli już całkiem inaczej: „Zauważyłem, że włączony telewizor odwraca moją uwagę od problemów innych ludzi. Nagle przestało mnie to wszystko obchodzić – jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. (…) Kiedy już miałem ten mój pierwszy telewizor, trwałe przyjaźnie przestały być mi potrzebne. Szukając przyjaźni, doznawałem wielu przykrości. Myślę, że więzi przyjacielskie były dla mnie ważne w okresie, gdy nikt jeszcze nie słyszał o sztuce pop-art, filmach undergroundowych czy supergwiazdach.” Zadziwiająca i być może najciekawsza jest w tym wszystkim samoświadomość Warhola, ten wyjątkowy dar i umiejętność patrzenia na siebie zawsze z pewnego dystansu tak, by móc ocenić zachowanie własne i to, co się właśnie stało. Najlepiej chyba czytać i badać Warhola jako przejaw niezwykle oryginalnej przeciętności. Czyli coś bardzo amerykańskiego – i współczesnego.
Andy Warhol, „Filozofia Warhola od A do B i z powrotem”. Przełożyła Joanna Raczyńska. Wydawnictwo Książkowe Twój Styl, Warszawa 2005.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.