„Dziewczynka zestarzała się, w brzuchu wyrasta jej trumna. / Piersi leżą na stole. / Kochankowie już od tak dawna nie żyją, że wszyscy mają / na imię Robert. / Przed spaniem dziewczynka wychodzi na balkon. / Tam czeka cień. Tam czeka księżyc. / Księżyc wypuszcza pędy. / Pędy są piosenką. / Krople księżycowych liści spadają na stopy dziewczynki. / Księżyc tańczy mówi dziewczynka. Tańczy dla nas.” Mimo podziału na wersy, nie jest to wiersz. To typowa proza w stylu Aglaji Veteranyi, zarazem okrutna i delikatna, surrealna. Veteranyi przed swoją samobójczą śmiercią zdążyła napisać raptem trzy tomy takiej prozy. Wydane za życia autorki „Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze” i „Regał ostatnich tchnień” oraz pośmiertnie – „Uprzątnięte morze, wynajęte, skarpety…” Świat opowiadań Veteranyi to zawsze świat rodzinnego dramatu, te historie dzieją się między bliskimi, bądź pozornie bliskimi sobie ludźmi, bohaterami są postacie takie jak ojciec, matka, dziecko, siostra, ciotka, wujek, a tłem są zazwyczaj ciasne pokoje, zamknięte, ograniczone przestrzenie, gdzie stoją jakieś typowo drobnomieszczańskie meble: łóżka, sofy, krzesła, stoły i szafy. W tych ledwie naszkicowanych przestrzeniach dzieje się jednak bardzo wiele, a to za sprawą wyobraźni autorki, która przemienia zastaną, konwencjonalną rzeczywistość w rzeczywistość, w której wszystko staje się możliwe. „Zresztą – jak napisał w Posłowiu tej książeczki Werner Morlang – wszystko w tym wszechświecie polega na złudzeniu i zamianie. Odcięte ramię jest usypiane jak dziecko. Dzieci starzeją się w mgnieniu oka i stają się matkami swoich matek. A te z kolei kurczą się do rozmiarów kreski lub mutują w grzechotniki. Meble zajmują miejsce ojców. Ojcowie przemieniają się w tablice ścienne. Lalki są traktowane jak ludzie, ludzie jak lalki. Ledwie postacie nabędą choć trochę tożsamości, ta od razu jest im odbierana, zaraz gubią się lub zostają rozmontowane na części.” Ten świat jest albo pozornie okrutny albo pozornie czuły i delikatny, tak czy tak – króluje w nim pozór, o czym Veteranyi nie pozwala ani na moment zapomnieć. Na pewno nie jest to proza dla każdego, nie jest to także proza, którą można by czytać dla relaksu. Ale ci, którzy lubią lekturę skupiona i wyciszoną, którzy cenią miniatury Kafki, prozy poetyckie Henri Michaux i Fernando Arrabala, dla których w końcu literatura to najdoskonalszy sposób zobaczenia naprawdę innego świata naprawdę innymi oczami – ci wszyscy nie pożałują, sięgając po „Uprzątnięte morze, wynajęte skarpety i panią Masło”.
Aglaja Veteranyi, „Uprzątnięte morze, wynajęte skarpety i pani Masło. Historyjki”. Z posłowiem Wernera Morlanga. Przełożyła Alicja Rosenau. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2005.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.